Słowo do poznańskiej Federacji Anarchistycznej

W związku z ostatnio opublikowanym tekstem “Od:Zysk nie na sprzedaż. Nie znaczy Nie!” otrzymaliśmy odpowiedź i prośęą o jej publikację. Nie do końca podoba nam się rola forum (ta strona ma służyć do innych celów) ale najwyraźniej w anarchistycznej przestrzeni nie ma obecnie miejsca na otwartą dyskusję a ludzie naruszający status quo boją się wykluczenia. Zdecydowaliśmy się więc opublikować przysłany tekst. 

To, że poznański „Ruch” anarchistyczny jest w ostatnim okresie niezwykle statyczny i stateczny nie stanowi żadnej tajemnicy. Impas przejawia się przede wszystkim na polu działalności intelektualnej, będącej przecież nieodłącznym elementem każdego systemu myślenia. Bez filozoficznej podpory każde machanie czarno-czerwoną flagą jest pustym gestem; zaś stawianie na ilość, a nie jakość bliższe jest stanowisku, z który anarchizm walczy.

Polski post-anarchistyczny anarchizm zasiedlany zostaje przez ludzi, którzy jednocześnie nie widzą powodu, dla którego mieliby sprzeciwiać się „kapitalistycznemu eldorado”. Młodzieńczy bunt przeciw autorytetom mylnie uznawany jest za świadome wypowiedzenie walki instytucjom władzy, a impotencja intelektualna starszych stażem członków „Ruchu” nie stwarza warunków do edukacji „narybku”. Hipsterzy idą więc ramię w ramię z historyczną menażerią polskiego anarchizmu; jednym w to graj (problem wprowadzania w modę anarchizmu traktowanego jako hasło-wydmuszka jest oddzielną kwestią do omówienia), a drugim „wsio rawno”. Problem polega na tym, że wóz bez kół nie pojedzie, a „Ruch” bez znajomości filozoficznej podpory będzie ruchem anarchistycznym tylko w warstwie deklaratywnej. Praktyka powinna opierać się na teorii, która jasno określa kierunki działań.

Jednym z ostatnich poczynań poznańskiego „Ruchu” jest wymiana (!?) skłotu Od:Zysk na 125.000 zł pochodzących z kieszeni dewelopera. Z powodu tej operacji, jeden z byłych mieszkańców kamienicy przy ul. Szkolnej i Paderewskiego, napisał tekst „Od:Zysk nie na sprzedaż – Nie, znaczy Nie!”, w którym podejmuje się próby analizy działań i struktur Federacji Anarchistycznej. Nie jest dla mnie istotne, że zahacza w nim o poszczególnych członków FA i w niektórych partiach artykułu emocje biorą górę; istotne jest to, że taki tekst się pojawił, bo to oznacza, że pomiędzy anarchistą-hipsterem a anarchistą-seniorem istnieją jednostki zdolne do krytyki własnego „podwórka”.

Pytanie, co z tym fantem zrobi „Ruch”. Czy zdolny będzie do twórczej polemiki? Czy w zacietrzewieniu rzuci się na autora, uzna za zdrajcę i „oczyści” szeregi? Wreszcie – przyjmie, że wdrożenie strategii przemilczenia będzie najbardziej korzystnym rozwiązaniem? Mleko się rozlało, smrodek rozszedł – trudno nie zabrać głosu w tej sytuacji. Drugie rozwiązanie skompromituje środowisko anarchistyczne, bo to z zasady powinno docenić krytykę i uznać ją za rodzaj okazji do przeprowadzenia namysłu nad własną kondycją. Zaprzepaszczenie takiej szansy równoznaczne będzie z samobójstwem „Ruchu”.

Może nadeszła pora na stawienie czoła problemom, które trapią poznańskich anarchistów od dawna – ręce do pracy niby są: pikiety się odbywają, ulotki drukują, eksmisje blokują, ale brakuje procesów wytwarzania myśli. Lokomotywa zwana FA jedzie na oparach idei; niechęć do współczesnych lektur z zakresu koncepcji anarchistycznych jest aż nadto widoczna. „Ruch” grzęźnie w jałowych sporach, wpada w pułapki procesów, które potępia i dąży do utrzymania status quo, podczas gdy obok pojawiają się osoby zdolne wyprodukować nowe jakości.

Krytyka własnego środowiska wiąże się w jakiejś mierze z kwestionowaniem samego siebie, dlatego tym bardziej należy docenić podobne kroki i, zanim rozpęta się „piekło hejtu”, zdobyć się na rozsądną polemikę. Przyjęcie krytyki (nie mylić z krytykanctwem) jest trudne, ale świadczy o dość wysokim poziomie rozwoju człowieka. W najbliższych dniach przekonamy się czy poznańskie środowisko anarchistyczne dojrzało do refleksji nad sobą i dyskusji z kontestatorami.

This entry was posted in Aktualności. Bookmark the permalink.

5 Responses to Słowo do poznańskiej Federacji Anarchistycznej

  1. sxo says:

    Z uwagą przeczytałem zarówno ten wpis jak i artykuł “Od:Zysk nie na sprzedaż. Nie znaczy Nie!”. Uwaga ta wynika z mojego zaangażowania emocjonalnego zarówno w działania squatu Rozbrat, szeroko pojętego środowiska wolnościowego jak i Poznańskiej Federacji Anarchistycznej czy Inicjatywy Pracowniczej co chyba w żaden sposób nie zmniejsza mojej sympatii czy poczucia bliskości z załogą Od:Zysku. Zaznaczyć też bym chciał na wstępie, że przy wielu z opisanych w artykule sytuacjach nie brałem udziału i nie zamierzam się na ich temat rozwodzić. Próbuję sobie też wyobrazić co autor mógł czuć, odbierać w danych sytuacjach i próbuję uszanować skalę nagromadzonych emocji. Znam też dobrze specyficzną atmosferę poznańskich spotkań fa i zarówno ich blaski jak i cienie. Przedstawione patologie są przez rozbratową społeczność rozpoznane i część ludzi stara się od lat nad zmianą tego stanu rzeczy pracować. Nie znaczy to, że nie ma osób które w tym gronie nie stawiają oporu bo dobrze im w rolach jakie przyjęły, czy nie chcą zobaczyć, nazwać i się zmierzyć z tymi problemami. Chciałbym powiedzieć taż, że jak każdy kolektyw trochę większy niż kameralne grono, kolektyw rozbrat czy też poznańska federacja anarchistyczna to żywy ciągle zmieniający się organizm skupiający różnych ludzi o ścierających się postawach, poglądach, pomysłach, emocjach czy momentach w życiu, ukształtowanych przez inne doświadczenia, sytuacje społeczne itd. Kolektyw, który tak jak inne w Polsce kolektywy staje przed sytuacjami konfliktowymi, urazami i nieumiejętnością rozwiązywania problemów wewnętrznych, zderzający się z procesami grupowymi i z tym, że w odróżnieniu od kolektywu świeżo powstałego procesy te dla różnych jego uczestników są w tym samym momencie często inne. Nie jest tak, że grupa jest w całości przeświadczona o swej niemal boskiej formie. To na rozbracie w wyniku jednego z wielu kryzysów w grupie ruszyła pilotażowa forma warsztatów dla kolektywów. Nie przeszedł on pomyślnie, wiele osób nie wzięło w nim udziału a którym by się to przydało itd ale na błędach pilotażu wykrystalizował się całkiem zgrabny i cieszący się jakimiś tam pozytywnymi efektami model warsztatu komunikacyjnego i pracy w grupie który jest przeprowadzany dziś w wielu wolnościowych kolektywach. Mam nadzieję, że kiedyś uda się go powtórzyć na rozbracie.
    Warto też chyba wspomnieć, że specyfiką poznańskiej federacji anarchistycznej jest faktyczne współtworzenie spotkań federacyjnych gdzie łączą się zarówno kwestie i relacje kolektywu mieszkańców squatu rozbrat, szerszej grupy społecznościowej i niewątpliwie grupy politycznej jaką jest federacja anarchistyczna. Czasami te porządki się godzą a często część osób na spotkaniu przychodzi z nastawieniem na jeden z któryś elementów składowych tej układanki. Do tego od dłuższego czasu społeczność ta próbuje rozwinąć jakiś model budowania tej federacji w oparciu o więcej nazwijmy to “miejsc” a nie jak to było przez lata, w oparciu o jedno miejsce ogniskujące wszystkich mieszkańców squatu, i zainteresowanych działaniami wolnościowymi. Stawia to przed FAP nowe problemy, wyzwania (w tym organizacyjne) jak pogodzić dotychczasowe “federacje jednostek” do istniejącej już w życiu na co dzień konieczności zmierzenia się z “federacją grup jednostek”. Jak widać po artykule jest to proces być może “nas” na ten moment przerastający aby przebiegał on łatwo, miło i dla każdego przyjemnie i do tego rozwojowo.

    Z tego typu sytuacji wynikały pytania o to jak sam autor artykułu chce się ustawić w procesie umowy wzajemnej, w procesie dyskusyjnym i decyzyjnym. Czy chce być podmiotem zewnętrznym, autonomicznym czy współuczestnikiem federacji? Nie wymyślono w Poznaniu jak to robić dobrze. Ale z przykrością się dowiaduję, że w innych miastach współpraca pomiędzy bliskimi squatami nie układa się zawsze pomyślnie.

    W artykule też widać jakim brzemieniem na relacjach widzianych w skali grup są często indywidualne relacje i urazy do czy niechęci do pojedynczych osób z danej grupy. Czy to że nie dogaduje się prawie nigdy z właścicielem lokalu gdzie mieści się spółdzielnia i klubokawiarnia i nie cierpię jego stylu wypowiedzi, maniery itd ma się przekładać na niechęć do wszystkich współtworzących “Zemstę” bo mi typek coś dziwnego bąknął? To że nie podoba mi się stylówa i autorytarne zapędy innego jegomościa to ma mnie odpychać od wspólnych działań, koniecznych z naszego wspólnego punktu widzenia walk?
    Możemy się czasami nie lubić prawda? Możemy się nawet czasem na sobie zawieść? A mimo to jestem pewny że uczestnicy federacji staną w mojej, czy naszej sprawie jeśli tego będzie wymagała sytuacja. Tak jak do tej pory raczej zawsze stawali w sprawie Od:Zysku i ludzi powiniętych na “waszych” akcjach.

    Nie może autor artykułu zaprzeczyć, że przez lata wielu ludzi z federacji poznańskiej było zaangażowane w powstawanie i działalność wszelkiej maści Od:Zysku a na Rozbracie zawsze oczekiwał przeznaczony na potrzeby rozbitego squatu mieszkalny wagon i pokoje gościnne. A nazwanie jednego z uczestników swojego kolektywu “agentem fa” z mojej perspektywy wygląda niesamowicie.

    Kolejna sprawa, że nie da się zestawić nijak różnych dynamik przestrzeni powstającej i przestrzeni utrzymanej przez wiele lat. Nie chodzi mi bynajmniej o to że któraś jest lepsza od któreś, ale jest tak nie porównywalnie inna, że ludzie na nich żyjący a tym bardziej ludzie mieszkający poza squatami funkcjonują zazwyczaj na zupełnie innych falach.
    Co do “polityki medialnej” FA poznań. To co mi się wydaje to po prostu ta “rzeka już płynie” i jest może nie najlepiej działającym ale jakimś tam efektem wspólnych decyzji, ciągłości, dyskusji itd. Myślę, że niezmiernie trudno wejść do tego nurtu tym bardziej jeśli dla kogoś dodatkowo jest to nowe miejsce, miasto itd.
    Co jakiś czas powraca pytanie, czy nie zdrowiej dla wszystkich było by stworzenie jakiejś formy tzw “młodzieżówki” anarchistycznej czy też związku emerytów rewolucyjnych aby ludzie w tych przestrzeniach uczestniczący czuli się pewniej?

    Teraz sprostowanie kilku nieścisłości.
    “Tym bardziej, że ostatnio Komisja Krajowa IP (zdominowana w dużym stopniu przez FA Poznań), po kampanii kłamstw wciąż nie zarejestrowała jednej z komisji . KKIP przeciąga proces rejestracji komisji, która już teraz może pochwalić się wieloma sukcesami i skazuje ją na nielegalne istnienie, czym naraża ją na różne szykany ze strony pracodawców oraz możliwe sankcje prawne. ”
    Jeśli chodzi tu o sektorową komisję w sektorze budowlanym to po pierwsze komisja krajowa OZZIP jest zdominowana już od dłuższego czasu przez uczestników i uczestniczki różnych warszawskich komisji tego związku. Obecnie w KK OZZIP jest bodajże jedna osoba związana z FA Poznań i nie sądzę, że jest w stanie zdominować siedmioosobową komisję.
    Po drugie absolutnie nie wiem o jakiej kampanii kłamstw przeciwko własnej komisji OZZIP tu mowa, bo żadnej nigdzie nie zauważyłem więc to chyba nie ma mowy o jakiejkolwiek kampanii i o jakichkolwiek kłamstwach. Związek zawodowy działa w ramach ustalonych porządkiem prawnym ramach. Nowi związkowcy zostali o tych ramach i wynikających z niego ograniczeniach na pierwszym spotkaniu zanim zdecydowali się przystąpić do OZZIP poinformowani. Można się obrażać na rzeczywistość i mieć pretensje do kogoś innego że się nie spełniło tego czy innego kryterium. Nie zmienia to faktu, że mimo specyficznego kolorytu przewodniczącego tej komisji cały związek oferuje ludziom zrzeszonym w niej swą solidarną postawę i pomoc w walce. Dowodem na to są współorganizowane przez “lokalne” komisje związku spotkania inicjujące powstanie lokalnych branżowych struktur tej ponoć “zgnębionej”. Później jej uczestnicy biorą udział w warsztatach związkowych i na pewno nie na stalinowskich agentów. Proszę nie wierzyć złym językom i sprawdzać informacje.

    Do autora “słowa” – Po wieloletnich pracach nad wydawaniem “Przeglądu Anarchistycznego”, kilku różnych serii Oficyny Wydawniczej “Trojka”, wielopłaszczyznowej działalności odbywającej się w ramach “Zemsty” -wykładów, księgarni, wystaw itd. Po spotkaniach międzynarodowych, wykładach czy warsztatach prowadzonych na rozbracie, czy w ramach Inicjatywy Pracowniczej to wypowiedź- ” Może nadeszła pora na stawienie czoła problemom, które trapią poznańskich anarchistów od dawna – ręce do pracy niby są: pikiety się odbywają, ulotki drukują, eksmisje blokują, ale brakuje procesów wytwarzania myśli. Lokomotywa zwana FA jedzie na oparach idei; niechęć do współczesnych lektur z zakresu koncepcji anarchistycznych jest aż nadto widoczna. „Ruch” grzęźnie w jałowych sporach, wpada w pułapki procesów, które potępia i dąży do utrzymania status quo, podczas gdy obok pojawiają się osoby zdolne wyprodukować nowe jakości.” brzmi nieprzekonywająco problem “utraty” ludzi wynika z zupełnie innych przyczyn niż autor sugeruje. Jedna z teorii tłumaczy to tak, że z każdej nowej fali w grupie zostają na stałe jednostki. Dla niektórych jest to po 27 latach proces niejako wynikający z natury rzeczy. Co nie znaczy, że więcej wolnościowych przestrzeni nie zatrzyma więcej ludzi dla tego mam nadzieję, że nie jeden raz Od:Zysk zostanie odzyskany ; )

    Pozdrawiam serdecznie Szo i do miłego!

  2. satori says:

    To jeszcze podpisz się pod tekstem.

  3. Z tym, że polski (post-)anarchizm akceptuje “kapitalistyczne eldorado” to chyba jednak lekka przesada, dopóki nie zaczniemy rozliczać i uwzględniać poszczególnych postaw ludzi. Problem wypalenia i apatycznej rezygnacji, poprzedzających niemą akceptację stanu rzeczy (dominacji mechanizmu rynkowego) bywa jednak uniwersalny (część z nas doświadczyła go i w “systemie”, i też w “alternatywie”). Mogłoby być zresztą pod tym kątem znacznie gorzej. Warunkiem satysfakcji jest niemniej dostateczne osiąganie celów. Rysem charakterystycznym “poznańskiego Ruchu@” jest pragmatyzm i realizm. To wcale nienajgorzej, że akurat w tym mieście — kupieckim, mieszczańskim, konserwatywno-liberalnym, podszytym bigotem i “wąsem”. Dzięki temu istnieje pewne odniesienie do przeciętnej sytuacji społecznej w tym konserwatywnym jak mumia kraju. Polepsza to szanse na to, że walki, przesilenia i rozwiązania dadzą się przeszczepić na więcej obszarów Polski (a optymiści i pozytwiści zawołają: regionu!), natomiast nie sprzyja bezpośrednio narodzinom nowych form oporu. Stety i niestety. Dlatego łatwo jest krytykować działania tutejszej sekcji z pozycji bardziej “awangardowych” miast i lokalizacji. Jednak wiele celów osiągnęliśmy i osiągamy, niekiedy przewrotnie — wyświetlając sprzeczności w systemie kapitalistycznym (do czego trzeba go… wpierw prześwietlić).
    Co do Od:zysku. Uważam, że O. miał potencjał robić to tak samo dobrze i jeszcze lepiej, bowiem zasilony przez nową krew i spojrzenie (nie przyciągał samej hipsterki, ale też i nie nieprzeliczalnej gromady anarchistycznych filozofek czy innowatorów — nie mitologizujmy), jednak tylko do chwili zlicytowania, odkąd jego dni były po prostu policzone, a równia zaczęła się chylić. Prawdę pisząc, poznański centralistyczny i statyczny pragmatyzm być może uchronił to miejsce przed bardzo głośnym upadkiem, który zdyskontowaliby może @ doktrynerzy i/lub mitotwórcy, ale nie człek szary, ani nawet, twierdzę, przyszli skłoters lub skłoterka. Historia nas osądzi. B-)

  4. Andrzejek says:

    Skomentowałbym, ale jak cenzurujecie, to lepiej nie.

Comments are closed.