Grabież ziemi

Grabież ziemi – zagrożenie dla niezależności żywieniowej

Na całym świecie drobni rolnicy nieustannie walczą o prawo do produkcji żywności na użytek własny oraz społeczności lokalnych. Wszędzie prawu temu zagraża polityka wolnego rynku i zasady narzucane przez Światową Organizację Handlu (WTO) oraz międzynarodowe standardy bezpieczeństwa żywności (IFS – International Food Standard). Zmuszają one rolników do upraw głównie na eksport, oraz regulują ceny tj. pozwalają na sprzedaż produktów po bardzo niskich cenach.

Land-Grab

Od wielu lat drobni rolnicy walczą z akumulacją własności ziemi i domagają się reformy rolnej. Rządy starają się kryminalizować ruchy walczące o odzyskanie ziemi. Chętniej współpracują z obrońcami i beneficjentami własności prywatnej, niż słuchają głosów opowiadających się za reformą agrarną i niezależnością żywieniową.

Rządy i prywatne firmy kradną ziemię

Na przestrzeni ostatnich piętnastu lat znacząco wzrosła liczba inwestycji prywatnych i rządowych związanych z ziemią. Rządy oraz firmy prywatne pozyskują wielkie obszary ziem żyznych, zwłaszcza w Azji oraz Afryce, a także w Ameryce Południowej oraz Europie Wschodniej. Ziemie te przeznaczają na produkcję rolną – głównie na eksport. Kryzys żywnościowy wraz ze światowym kryzysem finansowym znacząco przyczyniły się do zintensyfikowania tego niepokojącego zjawiska.

Z jednej strony mamy państwa z długoterminowym planem zabezpieczania żywności dla ludności je zamieszkującej. Są to Chiny, Japonia, Malezja, Korea, Zjednoczone Emiraty Arabskie. Zawłaszczają one ziemie w celu produkcji taniej żywności na eksport. Często działają w myśl zasady restrukturalizacji lub „outsourcingu” krajowej produkcji żywności. Na przykład dla Korei bardziej opłacalnym wydaje się uprawianie taniej żywności w Kambodży, by następnie ją stamtąd importować, niż produkować żywność we własnym kraju. Z drugiej strony stoją prywatni inwestorzy, duże korporacje, zagraniczne spółki – w tym rządowe, traktujące ziemie jak nowe źródło bezpiecznych inwestycji. Grabią ziemię w celu tworzenia wielkich monokultur dla rynku biopaliw, sprzyjają handlowi emisją dwutlenku węgla . Kontrowersyjne umowy w sprawie ziemi są zawierane potajemnie, bez konsultacji z społecznościami lokalnymi.

Raport Banku Światowego na temat grabieży ziemi

8 września 2010 roku Bank Światowy zdecydował się opublikować raport dotyczący grabieży ziemi. Zaskakującym jest, że dotarcie do szczegółowych informacji okazało się trudnym zadaniem nawet dla Banku Światowego – instytucji utrzymującej bliską współpracę z organami rządowymi i światkiem wielkiego biznesu.

Raport ujawnia brak przejrzystości większości umów dotyczących sprzedaży ziemi. Pokazuje on także jak bardzo umowy te zagrażają lokalnym społecznościom i ich prawom. Ponad to, raport zwraca uwagę na znaczenie drobnych rolników. Mimo tego, zamiast potępiać ataki na wolność i prawa społeczeństw, Bank Światowy w dalszym ciągu utrzymuje, iż grabież ziemi oraz przemysłowe rolnictwo na wysoką skalę po prostu się opłacają.

Jednak to nie Bank Światowy, a właśnie drobni producenci żywności karmią świat, i jak pokazują różne badania, to właśnie one i oni są w stanie wyprodukować więcej żywności w przeliczeniu na hektar niż wielkie przedsiębiorstwa rolnicze.

Bank Światowy zdaje się usprawiedliwiać grabież ziemi potrzebą zwiększeniu produktywności ziemi (więcej plonów) poprzez użycie nietrwałych modeli rolniczo-biznesowych. W 2010 roku razem z Organizacją Narodów Zjednoczonych do Spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), Międzynarodowym Funduszem Rozwoju Rolnictwa (IFAD), Konferencją Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju (UNCTAD), Bank Światowy opublikował zbiór reguł dla tzw. „społecznie odpowiedzialnych” grabieży ziemi (RAI). Jest to siedem zasad skonstruowanych tak, aby wydawały się przekonywujące i zachowywały przynajmniej znikome pozory rozsądku. Wyrywanie ziemi z rąk lokalnych społeczności i oddawanie jej w ręce korporacji na użytek eksportu oraz przemysłowych upraw monokulturowych czy zabudowy mieszkalnej nigdy nie będzie „korzystne” ani dla tych społeczności, ani tym bardziej nie przyczyni się do wzrostu niezależności żywieniowej.

 

Morderstwa na całym świecie – cena zawłaszczania ziemi

Raport opublikowany przez World Witness „A Hidden Crisis? Increase in killings as tensions rise over land and forests” zwraca uwagę na nasilenie przemocy skierowanej w aktywistów działającym na rzecz ochrony ziemi i lasów. Global Witness policzyło, ile osób zostało zamordowanych w latach 2002-2011, w trakcie próby chronienia swoich praw lub obrony środowiska. Na całym świecie znaleziono 711 opisanych zabójstw, co oznacza ponad jedno na tydzień (podkreślić należy słowo „opisanych”, gdyż zakładać możemy, że jest to jedynie pewien procent dokonywanych morderstw) . W tym 106 osób zostało pozbawionych życia w roku 2011, czyli prawie dwa razy więcej niż w 2009. przyczyną śmierci tych ludzi był udział w protestach, prowadzenie śledztw lub składanie skarg przeciwko m.in. działaniom górniczym, rolnictwu przemysłowemu, budowaniu tam, miejskim deweloperom czy kłusownikom. Systematycznie ujawniane kolejne morderstwa w wielu krajach pokazują przerażający brak kontroli nad tym procederem i poczucie bezkarności rządów i korporacji.

Posted in Aktualności, Globalnie / Lokalnie | 2,017 Comments

Żywność i miasta

Jeśli żywność naturalna jest kosztowna, staje się produktem luksusowym i tylko bogaci ludzie mogą sobie na nią pozwolić. Żywność naturalna musi być dostępna lokalnie, w rozsądnej cenie”.

Masanobu Fukuoka, The One-Straw Revolution

Rolnictwo miejskie: ruch w stronę suwerenności żywnościowej?

Prawie jedna czwarta świeżej żywości na świecie jest dostarczana przez około miliard osób, które produkują owoce i warzywa na miejskich lub przedmiejskich farmach oraz ogrodach. Większość tej żywności jest spożywana przez jej producentów, jednak pewna część trafia bezpośrednio na rynek, gdzie dostępna jest w przystępnej cenie. Biorąc pod uwagę niebezpieczną niestabilność światowych rynków żywnościowych, lokalnie produkowane jedzenie staje się coraz bardziej istotne dla bezpieczeństwa żywnościowego. Podczas gdy duża ilość miejskiej produkcji ma miejsce na terenie Globalnego Południa (np. Hanoi: 80% świeżych warzyw; Szanghaj: 60% warzyw, 100% mleka, 90% jaj, 50% wieprzowiny i drobiu; Dakar: 60% warzyw, 65% drobiu, 50% mleka; Accra: 90% warzyw; Hawana każdego roku produkuje 25000 ton żywności na powierzchni 2438,7 hektarów), jej korzenie znajdują się w północnych miastach, pośród wykluczonych i zmarginalizowanych grup. Podczas samodzielnej produkcji świeżej żywności, wspólnoty miejskie wzbogacają swoją dietę oraz dochody. W związku z powracającym światowym kryzysem cen żywości rolnictwo miejskie jest wzrostem , tak samo jak przetwarzanie i dystrybucja, oraz stopniową zmianą w stronę lokalnej kontroli nad systemem żywnościowym.

Eric Holt-Gimenez, Food First

Świat miast

W 2008 roku, po raz pierwszy w ludzkiej historii światowa populacja stała się bardziej miejska niż wiejska. W 2012 roku 3,6 miliarda ludzi (na całkowitą liczbę 7 miliardów) żyło w centrach miejskich. Do 2030 ich ilość przewidywalnie wzrośnie do 5 miliardów, przy rozwoju miejskim skoncentrowanym w Afryce i Azji. To oznacza radykalne zmiany społeczne, ekonomiczne i kulturowe. Już teraz w dużych miastach dostęp do świeżych i pożywnych produktów jest ważnym problemem. Aktualny światowy system żywnościowy zawodzi – z kilku powodów – i nie zapewnia mieszkańcom miast dostępu do zdrowej żywności, ani jej wystarczającej johnny-automatic-slacker-landilości. Niektórymi przykładami obecnej sytuacji są: wysokie ceny produktów żywnościowych zależne od spekulacji, pustynie żywnościowe oraz niedostępność produktów lokalnych, skoncentrowanie na pośrednikach i ponadnarodowych korporacjach (ang. TNCs – transnational corporations), brak dostępu wspólnot lokalnych do ziemi i zasobów naturalnych, itp. Rolnictwo miejskie i podmiejskie zaczęło zyskiwać popularność w latach ’70 jako jedna z odpowiedzi na upadający system żywnościowy, i może być zdefiniowane jako „produkcja, przetwarzanie i zbyt żywności oraz innych produktów, na ziemi lub w wodzie, na terenach miejskich i podmiejskich, stosując intensywne metody produkcji, oraz (ponowne)użycie zasobów naturalnych i nieużytków miejskich w celu zgromadzenia zróżnicowanych plonów i produktów pochodzenia zwierzęcego.”

Miasto i wieś – przeciwieństwo czy uzupełnienie?

Od lat ’50 industrializacja procesu produkcji żywności spowodowała powiększający się rozłam pomiędzy miastami, a miejscami skąd żywność tę się pozyskuje. Szczególnie dostępność taniej ropy (potrzebnej do transportu i obsługi maszyn) przyczyniła się do przejścia od współpracujących ze sobą miast zależnych od lokalnych zasobów do znacznie większych, rozciągniętych i izolujących się ośrodków miejskich, odłączonych od środowiska naturalnego i wiejskiego. Ta zmiana, połączona z ciągłą migracją ludności do centrów miejskich (każdego dnia około 190 000 osób przenosi się ze wsi do miast) stworzyła nowy model dystrybucji jedzenia oparty na hipermarketach i sprzedaży detalicznej na wielką skalę. Prowadzi to do sytuacji, gdy produkcja i dystrybucja żywności znajduje się w rękach ponadnarodowych korporacji, których celem jest utrzymanie całkowitej kontroli nad „łańcuchem żywnościowym” – od bram farmy do kasy w hipermarkecie. Przez wzmacnianie swojej pozycji chcą pogłębiać separację między producentami, a konsumentami, zastawiając jednocześnie pułapkę na tych ostatnich. Nawet jeśli małoobszarowi rolnicy dostarczają ok. 70% żywności dostępnej na świecie (dane z 2012 roku) i wciąż istnieją rolnicze sieci żywnościowe (ang. peasants food web), ponadnarodowe korporacje dążą do wzmocnienia swojej pozycji.

W biedniejszych krajach proces ten przyczynia się aktywnie do wzrostu głodu miejskiego. Chociaż większość biednych ludzi na świecie pozostaje na wsiach (około 70% najbiedniejszej populacji na ziemi to mieszkańcy wsi) w razie migracji głód podąża za nimi. Rodziny ze wsi przeprowadzają się do miast w poszukiwaniu szansy na lepsze zatrudnienie, warunki mieszkalne czy edukację, jednak nie każda z nich może sobie poradzić w nowych warunkach. Największym problemem staje się dostęp do żywności – wiele ubogich rodzin nie ma wystarczających środków na zakup jedzenia (ubogie miejskie gospodarstwa domowe przeznaczają na nie od 60% do 80% swoich dochodów), nie posiadając jednocześnie dostępu do ziemi, aby samodzielnie wyprodukować potrzebną żywność. Takie gospodarstwa domowe zaopatrują się w najtańsze pożywienie będące końcowym produktem przemysłu rolniczego i zawierają w sobie bardzo mało – lub nawet wcale – wartości odżywczych.

W bogatszych krajach, gdzie problem ten istnieje już od jakiegoś czasu, nazwano go żywnościową pustynią i oznacza, że na danym terenie niemożliwym jest znalezienie lokalnych i świeżych produktów. W obu przypadkach mieszkańcy miast pozbawieni są prawa do zdrowego i odpowiedniego jedzenia, czego konsekwencją jest częstsze występowanie chorób takich jak otyłość, cukrzyca, różne formy nowotworów lub chorób serca.

Rolnictwo miejskie i krótkie kanały dystrybucji

Od lat ’70 projekty rolnictwa miejskiego i podmiejskiego rozwijają się na całym świecie, zwłaszcza na południu, gdzie stanowią część „strategii przetrwania” i walki przeciw ubóstwu. Również na północy zauważalny jest wzrost tego typu działań. Grupy, wspólnoty czy kolektywy odzyskują nieużywane grunty, aby uprawiać na nich warzywa lub hodować zwierzęta. Miejskie i podmiejskie farmy nie są tylko źródłem świeżego pożywienia, ale także miejscem zatrudnienia. Społeczne ogrody i miejskie farmy oddają ludziom prawo do decydowania co będą jeść, dają im bezpieczne miejsce do dzielenia się wiedzą i umiejętnościami czy

wymiany doświadczeń. Ponadto projekty takie są metodą ochrony środowiska poprzez bioróżnorodność, zabezpieczenia lokalnych nasion czy zagospodarowania nieużytków miejskich.

Jeśli z jednej strony miasta oraz ich otoczenie nastawiają się na uprawę i hodowlę, a z drugiej rozwijają inicjatywy, zacierane są różnice między miastem i wsią, na nowo nawiązując relację między konsumentami a producentami.

Jedzenie prawem, nie towarem

Obecny, zindustrializowany system żywności utrwala podział między miastami, a terenami wiejskimi i atakuje miejskie zmarginalizowane społeczności, które stają twarzą w twarz z problemem braku bezpieczeństwa żywnościowego. Dostęp do świeżego i pożywnego jedzenia jest prawem człowieka. Prawa ekonomii lub nierówności społeczne nie mogą odbierać ludziom tego prawa. Podstawowym działaniem jest więc włączanie zmarginalizowanych grup w cały proces odzyskiwania kontroli nad produkcją i dystrybucją jedzenia, które spożywają.

Miejski aspekt suwerenności żywnościowej

Suwerenność żywnościowa ma równocześnie aspekt miejski i wiejski. Oba wymiary muszą kierować się w stronę nowego modelu miast, aby ponownie ustanowić połączenie między każdym centrem miejskim i jego wiejskim otoczeniem. Tymczasem aktualna polityka rolna i handlowa wspiera rolnictwo przemysłowe.

Jednym z rozwiązań tego problemu są krótkie kanały dystrybucji, które sprowadzają lokalną żywność do miast i łączą mieszkających w nich ludzi i farmerów w lokalne sieci. Takie kanały są w stanie odpowiedzieć na potrzeby ich producentów oraz społeczności lokalnej.2

Rolnictwo miejskie i podmiejskie może działać na rzecz walki z ubóstwem, rozwoju miast i ochrony środowiska. Promowana powinna być strategia przejmowania nieużywanej ziemi przez społeczności, w celu produkowania żywności i wzajemnej edukacji w obszarach ponownego zagospodarowania miejskich nieużytków, metod uprawy, zachowywania nasion i uprawy bez użycia substancji chemicznych.

Przede wszystkim jednak kluczowym jest, aby rolnicy przekonali się, jak ważna jest ich rola i odczuli chęć pozostania na roli oraz zaangażowania w dostarczanie żywności na potrzeby swoje i pobliskich miast. Określona polityka oraz kolektywne zarządzanie infrastrukturą i transportem może wzmocnić takich producentów. Opuszczanie wsi przez rolników jest spowodowane trudnościami ekonomicznymi, jednak proces ten można odwrócić.

IMG_0018

Zawłaszczanie ziemi

W ciągu ostatnich kilkunastu lat rządy i międzynarodowe korporacje uparcie rozszerzały inwestycje i nabywały duże powierzchnie żyznych ziem w innych krajach – zwłaszcza na terenie Afryki i Azji. O zawłaszczaniu ziemi mówimy kiedy rząd dopuszcza, aby zagraniczni inwestorzy wypierali małych producentów i społeczności lokalne z ich obszaru. Na ich miejsce tworzą wielkie plantacje produkujące żywność przeznaczoną na eksport, uprawiają rośliny na biopaliwa, prowadzą wycinki lasów (przykłady mechanizmu rynkowego opartego na fałszywym pretekście walki ze zmianami klimatu), zajmują się wydobywaniem surowców nieodnawialnych, w tym wody. Często zawłaszczaniem jest po prostu inwestowanie i spekulacje ziemią, której wartość jest mniej zmienna niż w przypadku innych projektów – szczególnie od wybuchu kryzysu finansowego. Specjaliści analizujący ten globalny fenomen nie wskazali żadnych realnych korzyści, jakie czerpać mogą z niego społeczności lokalne. Przeciwnie, mówią oni o wysiedleniach i ubóstwie – biedniejsza ludność wiejska zmuszona jest do migracji, często do miast. Od początku kryzysu proceder ten nie dotyczy już wyłącznie terenów wiejskich, ale równie szybko rozwija się w miastach. Z uwagi na zawłaszczanie ziemi i spekulacje nieruchomościami wzrasta niepewność mieszkaniowa, a jej ofiary są eksmitowane lub wtłaczane w strefę wysokiego ryzyka. Publiczne tereny są oddawane w prywatne ręce, a prawa mieszkaniowe są najczęściej pogwałcone. Ziemia – w mieście czy na wsi – jest czymś więcej, niż tylko obszarem. Jest miejscem gdzie przekazywane są wartości społeczne, ekonomiczne i kulturalne. To więcej niż towar, to dom.

Dlatego farmerzy, rzemieślnicy, rybacy, pasterze, ludność rdzenna i mieszkańcy miast – wszyscy walczą razem przeciwko tym nadużyciom.

Posted in Aktualności, Globalnie / Lokalnie | Tagged , , , , , | 3 Comments

Odpowiedź osób współtworzących Od:Zysk

Do Reclaim The Fields Polska

W związku z opublikowanym przez wasz profil tekstem „Od:zysk nie na sprzedaż nie znaczy nie” prosimy o publikację naszej odpowiedzi:

Tekst „Nie znaczy nie” zawiera zbyt dużo nieścisłości i przeinaczeń by uznać go za prawdziwy. Osoba go pisząca jest nam znana i faktycznie mieszkała na Od:Zysku, jednak od półtora roku nie uczestniczy w życiu kolektywu, stąd informacje, które przedstawia może znać z drugiej ręki lub plotek. W związku z tym nie mamy zamiaru polemizować z jego treścią. Jedyne o co mamy żal to fakt, że tekst ten ukazał się publicznie, bez próby porozmawiania z nami jak wyglądała prawda.
Ponieważ nie chcemy odpowiadać anonimem na anonim podpisujemy się jako osoby współtworzące to miejsce:

Kawka, Bartek, Gosia, Waszeć, BarT, Przemek, Lena Sz., Bradius, Diana, Weronika, Wiktoria, Tosia, Blondi, Agata, Kasztan, Ada, Oskar (Gaszpar), Kasia, Marc, Ola, Franek, Basia, Marcin “

Posted in Aktualności | 1 Comment

Solidarność z aktywistami z antynuklearnych protestów w Hanhikivi: 21 września 2015 / Solidarity with anti-nucleur activists in Hanhikivi: 21st September 2015

english below / deutsch unten / francais la bas /

DSC05672

W akcie solidarności z antynuklearnym protestem w Północnym Ostobothin w Finlandii, aktywiści w Warszawie powiesili banner przed ambasadą fińską. Protest jest częścią walki o zablokowanie firmy Fennovoma od budowania katastrofalnej w skutkach dla środowiska elektrowni tomowej na przylądku Hanhikivi. Jest to obszar o wielkim znaczeniu ekologicznym, z wieloma rzadkimi i chronionymi gatunkami i ekosystemami. Brutalna ewikcja protestu antynuklearnego nastąpiła 15 września za sprawą policji współpracującej z lokalną firmą ochroniarską Arlia i G4S. Jedna osoba skutecznie okupuje drzewo na proponowanym terenie budowy, i wciąż tam jest (21 września). Osobie tej odmówiono dostępu do wody i jedzenia.

Żądamy wstrzymania budowy tak szkodliwego projektu projektu. Żądamy zaprzestania przemocy wobec ludzi z Hanhikivi broniących swojego prawa do życia w zdrowym środowisku.

Więcej informacji na temat oporu w Hanhikivi: www.hyokyaalto.net

DSC05680

EN:

Solidarity with anti-nucleur activists in Hanhikivi: 21st September 2015

In an act of solidarity with the Anti-Nuclear Power Camp in Northern Ostobothin, Finland, activists in Warsaw hung a banner in view of the Finnish Embassy. The camp is part of the struggle to block energy company Fennovoma from building an ecologically disastrous nuclear power plant on the Hanhikivi Cape. This area is of vital ecological importance with many rare and endangered species and ecosystems. The anti-nuclear camp in Hanhikivi was violently evicted on 15th Sept by police working together with guards from local security company Arlia and G4S. In resistance to this eviction one person sucessfully occupied a tree on the proposed building site and as of 21 Sept, is still there. The person is being denied access to water and food.

We demand that the building of this devestating project is stopped.

We demand that the violence against the people in Hanhikivi protecting their right to a healthy environment is stopped.

More info about the resistance in Hanhikivi: www.hyokyaalto.net

FR:

Solidarité avec les activistes anti-nucléaire à Hanhikivi : 21 septembre 2015

En solidarité avec le camp anti-nucléaire de Pyhäjoki, dans le Nord Ostobothin (Finlande), des activistes ont accroché une bannière devant lambassade de Finlande à Varsovie. Le camp a pour but de bloquer lentreprise énégertique Fennovoma qui prévoit de construire un réacteur nucléaire sur le Cap de Hanhiviki, ce qui serait désastreux pour une région recellant dun écosystème et despèces menacés et protégés. Le camp anti-nucléaire a été expulsé violemment le 15 septembre par la police et les forces de sécurité des entreprises Arlia et G4S. En résistance à cette expulsion un_e activiste occupe un arbre sur le futur terrain de construction – et à ce jour, le 21 septembre – sy trouve encore. Laccès à leau et à la nourriture lui sont réfusés.

Nous exigeons larrêt de la construction de ce projet dévastateur.

Nous exigeons larrêt des violences contre les habitant_e_s de Hanhikivi, qui se battent pour protéger leur droit de vivre dans un environnement sain.

Pour plus d info sur la résistance à Hanhikivi : www.hyokyaalto.net

DE:

Solidarität mit den Anti-Nuklear Aktivisten in Hanhikivi: 21ten September 2015

Als Solidaritätsbekundung mit dem Anti-Atomkraft Camp im Pyhäjoki hingen Aktivisten in den Bäumen vor der finnischen Botschaft in Warschau ein Plakat auf, um gegen den geplanten Atomkraftwerksbau zu protestieren und auf die aktuelle Situation in Nordosten Finnlands aufmerksam zu machen.

Das Camp ist Teil des Kampfes gegen den am Hanhikivi Kap vom Energiekonzern Fennovoma geplanten Atomkraftwerksbau, der ökologisch verheerende und langfristig nicht absehbare Folgen für die Region, deren bisher intakte Ökosysteme zahlreiche seltene und bedrohte Tier- und Pflanzenarten beheimaten, mit sich bringt. Das Anti-Nuklear Camp wurde am 15ten September gewaltsam durch die Polizei und Sicherheitskräfte der Firmen Arlia und G4S geräumt. Als Reaktion auf diese Räumung gelang es einer Person auf der geplanten Baustelle einen Baum zu besetzen. Die Besetzung hält bis jetzt (Stand 21ter September) trotz des verwehrten Zugangs zu Wasser und Essen erfolgreich an.

Wir verlangen, dass der Bau dieser katastrophalen Projektes gestoppt wird.

Wir verlangen, dass die Gewalt gegen die Menschen in Hanhikivi, die für ihr Recht auf eine gesunde Umwelt kämpfen, aufhöhrt.

Mehr Infos über den Widerstand in Hanhikivi: www.hyokyallto.net

 

 

 

Posted in Aktualności, Wieści ze świata | 17 Comments

Słowo do poznańskiej Federacji Anarchistycznej

W związku z ostatnio opublikowanym tekstem “Od:Zysk nie na sprzedaż. Nie znaczy Nie!” otrzymaliśmy odpowiedź i prośęą o jej publikację. Nie do końca podoba nam się rola forum (ta strona ma służyć do innych celów) ale najwyraźniej w anarchistycznej przestrzeni nie ma obecnie miejsca na otwartą dyskusję a ludzie naruszający status quo boją się wykluczenia. Zdecydowaliśmy się więc opublikować przysłany tekst. 

To, że poznański „Ruch” anarchistyczny jest w ostatnim okresie niezwykle statyczny i stateczny nie stanowi żadnej tajemnicy. Impas przejawia się przede wszystkim na polu działalności intelektualnej, będącej przecież nieodłącznym elementem każdego systemu myślenia. Bez filozoficznej podpory każde machanie czarno-czerwoną flagą jest pustym gestem; zaś stawianie na ilość, a nie jakość bliższe jest stanowisku, z który anarchizm walczy.

Polski post-anarchistyczny anarchizm zasiedlany zostaje przez ludzi, którzy jednocześnie nie widzą powodu, dla którego mieliby sprzeciwiać się „kapitalistycznemu eldorado”. Młodzieńczy bunt przeciw autorytetom mylnie uznawany jest za świadome wypowiedzenie walki instytucjom władzy, a impotencja intelektualna starszych stażem członków „Ruchu” nie stwarza warunków do edukacji „narybku”. Hipsterzy idą więc ramię w ramię z historyczną menażerią polskiego anarchizmu; jednym w to graj (problem wprowadzania w modę anarchizmu traktowanego jako hasło-wydmuszka jest oddzielną kwestią do omówienia), a drugim „wsio rawno”. Problem polega na tym, że wóz bez kół nie pojedzie, a „Ruch” bez znajomości filozoficznej podpory będzie ruchem anarchistycznym tylko w warstwie deklaratywnej. Praktyka powinna opierać się na teorii, która jasno określa kierunki działań.

Jednym z ostatnich poczynań poznańskiego „Ruchu” jest wymiana (!?) skłotu Od:Zysk na 125.000 zł pochodzących z kieszeni dewelopera. Z powodu tej operacji, jeden z byłych mieszkańców kamienicy przy ul. Szkolnej i Paderewskiego, napisał tekst „Od:Zysk nie na sprzedaż – Nie, znaczy Nie!”, w którym podejmuje się próby analizy działań i struktur Federacji Anarchistycznej. Nie jest dla mnie istotne, że zahacza w nim o poszczególnych członków FA i w niektórych partiach artykułu emocje biorą górę; istotne jest to, że taki tekst się pojawił, bo to oznacza, że pomiędzy anarchistą-hipsterem a anarchistą-seniorem istnieją jednostki zdolne do krytyki własnego „podwórka”.

Pytanie, co z tym fantem zrobi „Ruch”. Czy zdolny będzie do twórczej polemiki? Czy w zacietrzewieniu rzuci się na autora, uzna za zdrajcę i „oczyści” szeregi? Wreszcie – przyjmie, że wdrożenie strategii przemilczenia będzie najbardziej korzystnym rozwiązaniem? Mleko się rozlało, smrodek rozszedł – trudno nie zabrać głosu w tej sytuacji. Drugie rozwiązanie skompromituje środowisko anarchistyczne, bo to z zasady powinno docenić krytykę i uznać ją za rodzaj okazji do przeprowadzenia namysłu nad własną kondycją. Zaprzepaszczenie takiej szansy równoznaczne będzie z samobójstwem „Ruchu”.

Może nadeszła pora na stawienie czoła problemom, które trapią poznańskich anarchistów od dawna – ręce do pracy niby są: pikiety się odbywają, ulotki drukują, eksmisje blokują, ale brakuje procesów wytwarzania myśli. Lokomotywa zwana FA jedzie na oparach idei; niechęć do współczesnych lektur z zakresu koncepcji anarchistycznych jest aż nadto widoczna. „Ruch” grzęźnie w jałowych sporach, wpada w pułapki procesów, które potępia i dąży do utrzymania status quo, podczas gdy obok pojawiają się osoby zdolne wyprodukować nowe jakości.

Krytyka własnego środowiska wiąże się w jakiejś mierze z kwestionowaniem samego siebie, dlatego tym bardziej należy docenić podobne kroki i, zanim rozpęta się „piekło hejtu”, zdobyć się na rozsądną polemikę. Przyjęcie krytyki (nie mylić z krytykanctwem) jest trudne, ale świadczy o dość wysokim poziomie rozwoju człowieka. W najbliższych dniach przekonamy się czy poznańskie środowisko anarchistyczne dojrzało do refleksji nad sobą i dyskusji z kontestatorami.

Posted in Aktualności | 5 Comments

Od:Zysk nie na sprzedaż – Nie, znaczy Nie!

Wstęp

Od:Zysk został sprzedany. Niezbyt szokujące. Co i rusz nasze squaty są kupowane i sprzedawane przez jakiegoś czyściciela lub dewelopera. Tym razem było inaczej. Cała sytuacja wygląda tak, jakby kolektyw Od:Zysk walcząc już od jakiegoś czasu i nie mogąc znaleźć innego wyjścia z sytuacji sprzedał budynek, który zajmował, obecnemu właścicielowi za 120 000 zł. Można pomyśleć o tym z podziwem, jako o sprytnym zagraniu Od:Zysku; oto anarchiści zrobili w konia bogatego inwestora. Takie postawienie sprawy wywołuje we mnie jednak bunt i niezgodę, tym bardziej, że za całą sytuacją kryje się dużo szerszy kontekst który znam.

Wszystko przybiera całkowicie inny kształt jeżeli zrozumiemy kilka faktów. Po pierwsze, kolektyw Od:Zysk już od dawna nie istnieje jako byt autonomiczny, niezależny i, co za tym idzie, decyzyjny w swoich własnych sprawach. Sytuacja ta trwa i pogłębia się od co najmniej półtora roku. Bezpośrednim jej powodem są działania poznańskiej sekcji Federacji Anarchistycznej. Po drugie, decyzja o przyjęciu pieniędzy od obecnego prawnego właściciela Od:Zysku nie jest decyzją kolektywu Od:Zysk (z oczywistych względów braku decyzyjności), a decyzją FA, która została na kadłubowym kolektywie wymuszona zagraniami formalnymi, groźbami, zastraszaniem i w końcu przemocą fizyczną. To wszystko powoduje, że sprawa wzięcia 120 tysięcy złotych przez anarchistyczny kolektyw przestaje być zagadnieniem z zakresu etyki i pytaniem o to czy brać czy nie brać. Gdyby tak było należałoby zapewne zaprotestować (ta decyzja bez dwóch zdań rzutuje na warunki w jakich działa ruch squaterski w Polsce) i do niczego więcej nie można byłoby się przyczepić. Byłaby to tylko decyzja jednego kolektywu. Dyskusyjna, ale jednak autonomiczna. Tak jednak nie jest. Paradoksalnie mamy tu do czynienia z sytuacją, którą najlepiej opisać słownictwem wziętym z przestrzeni będącej obiektem naszej najzacieklejszej krytyki. Nastąpiło tu bowiem wrogie przejęcie, grabież, czyszczenie budynku (wymuszona eksmisja) i finalizacja całego przedsięwzięcia w postaci sprzedaży. Wszystko to zostało dokonane przez Federację Anarchistyczną. Co więcej, jestem zdania, że dokonano tego z pełną premedytacją. Postaram się udowodnić, że jest to logiczna konsekwencja przyjętej przez poznańską sekcję FA strategi działania, która promieniuje także na inne kolektywy i organizacje w Polsce, którym drogie są idee wolnościowe.

Tekst ten jest wyrazem obaw przed tym, jak szkodliwy może być wpływ Federacji na nas wszystkich, nawet na tych, którym działania Federacji są zupełnie obce. Tym bardziej, że jak się przekonamy, mówiąc o FA Poznań możemy pod tym szyldem spokojnie zmieścić kilka innych organizacji i inicjatyw takich jak Wielkopolskie Stowarzyszenie Lokatorów, Squat Rozbrat, Krajową Komisję Inicjatywy Pracowniczej, poznańską Antifę, Stowarzyszenie „Ulica” czy Klubokawiarnia Zemsta. Ich centralizację i strukturę działania opiszę później, teraz chcę zaznaczyć, że Od:Zysk mimo chęci współpracy z nimi wszystkimi miał zupełnie inną wizje wspólnego działania i dlatego został zniszczony.

Artykuł napisałem ponad tydzień temu. Długo zastanawiałem się czy go publikować i w jakiej formie. Zdecydowałem się puścić go publicznie z kilku powodów. Po pierwsze by przełamać status quo. To co działo i wciąż dzieje się w Poznaniu uważam jedynie za jaskrawy przejaw choroby która toczy cały polski tzw “Ruch”. To choroba autorytaryzmu, braku solidarności i przemieszania konfliktów personalnych z ideowymi. To także choroba tabu. Przemilczania wielu kwestii, markowania działań i dyskusji. W mojej opinii to teatrzyk w którym nikt nie ma pomysłu lub odwagi jak wyjść poza swoją rolę. Nasze działania polityczne cechuje defensywa i brak wizji. W tych warunkach obawiam się, że jakakolwiek wewnętrzna dyskusja szybko zakończyłaby się w gronie tych którzy cieszą się wśród nas siłą i wpływami i zapewne cała sprawa w ten czy inny sposób zamieciona zostałaby pod dywan w imię jedności ruchu która jest tylko jednością wybranych.

Drugą rzeczą jest bezpieczeństwo tych którzy chcieliby zabrać głos nie po myśli FA poznań. Ponieważ w poznaniu dochodziło do poważnych gróźb i fizycznych ataków na osoby które nie zgadzały się z linią FA uważam, iż szerokie informowanie ludzi o tej sytuacji powinno powstrzymać choćby fizyczną agresję. W sytuacji upublicznienia całej sytuacji muszą mieć świadomość, że “ludzie patrzą” (miejmy nadzieję). Tekst jest dość długi ale obejmuje on czas ponad dwóch lat. Tak na prawdę uważam, że powinien być dłuższy i obejmować o wiele więcej wątków niż sam Od:Zysk i FA Poznań. Nie zrobiłem tego, gdyż mam nadzieję na szeroką publiczną dyskusję. Przecież nikt z nas nie wstydzi się swoich poglądów i nie boi się  ich głosić, prawda? Mam nadzieję.Tym co mnie przekonało ostatecznie jest pełne hipokryzji oświadczenie “Od:Zysku”. Szczególnie w punkcie gdzie wspomina się o tym, że Od:Zysk jest częścią ruchu oddolnego który z założenia nie przyjmuje dotacji ani grantów ale zgadza się opuścić budynek w zamian za dotacje na rzecz WSL. Heroiczna postawa, rzecz w tym, że WSL i FA to ci sami ludzie. Jak okaże się w dalszej części tekstu symptomatyczne jest również usunięcie z podpisu oświadczenia części Federacja Anarchistyczna które od jakiegoś czasu pojawiało się zawsze przy każdym oświadczeniu Kolektywu Od: Zysk. Ciekawe biorąc pod uwagę, że Od: Zysk nigdy w swej krótkiej historii nie był tak zdominowany przez członków FA jak teraz

Uważam też, iż w tej sytuacji powinien wypowiedzieć się otwarcie każdy kolektyw w tym kraju! 

Jestem byłym członkiem kolektywu Od:Zysk. Tekst został opublikowany na liście mailingowej Od:Zysku. Uważam więc, że formalności dopełniłem. Tekst jest tylko moim stanowiskiem a nie Kolektywu R.O.D. który udostępnił mi łamy swojego bloga za co dziękuję.

Od:Zysk – walka o suwerenność

Nie można zrozumieć sytuacji Od:Zysku jeżeli nie zna się jego wewnętrznej historii, genezy powstania oraz roli jaką w tym odegrało poznańskie FA. Bez niej nie można też zrozumieć roszczeń FA do prawa szerokiej ingerencji w działania tego kolektywu.

Akumulacja Kapitału

Do dość podstawowej wiedzy należy spostrzeżenie, że istnieje kilka rodzajów kapitałów. Kapitał to ludzie, środki produkcji, dobra materialne, fundusze. Istnienie kapitału może nam się nie podobać, lecz na razie działamy w społeczeństwie, które jest mu całkowicie podporządkowane. Każdy kolektyw, by działać, również go potrzebuje. Co może zrobić nowopowstała grupa squaterska, jeżeli nie dysponuje pieniędzmi, narzędziami i posiada niewielki kapitał społeczny (rozumiany tutaj ogólnie jako „znajomości”)? Może zacząć powoli, po cichu, zgodnie ze swoimi ideami się rozwijać. Czasami zajmuje to dużo czasu i może się łączyć z kilkukrotnym wyrzuceniem z różnych miejsc. Pozwala jednak zdobyć doświadczenie i umiejętności. Przy odrobinie szczęścia zawiązuje się również „znajomości”, dzięki którym łatwiej organizować wydarzenia, pożyczyć samochód czy wkrętarkę, albo w końcu zdobyć jakieś pieniądze. A jeśli tuż obok znajduje się organizacja o nazwie Federacja Anarchistyczna, której część zamieszkuje na najstarszym squacie w kraju, która ma ludzi, umiejętności, znajomości, pieniądze i narzędzia? Czy nie racjonalniej poprosić o pomoc właśnie ją? A w dodatku to przecież „federacja”, luźny związek wspierających się lokalnych inicjatyw anarchistycznych. Wybór wydaje się prosty. W przypadku Od:Zysku grupa inicjatywna składała się w części z ludzi uważających się za członków federacji. Nim otworzyli Od:Zysk ludzie związani ówcześnie z federacją próbowali wcześniej trzy razy. Przy wsparciu FA – choć niemrawym. Ich ostatnia akcja przed Od:Zyskiem – squatowanie budynku, któremu dali nazwę Warsztat, zakończyła się brutalną ewikcją, i tam też było widać główne wsparcie FA. W tym punkcie należy jeszcze dodać, że rzeczywiście pomysł otwarcia nowego squatu w Poznaniu narodził się podczas spotkań FA, a powodem było przeludnienie Rozbratu i liczne zainteresowanie mieszkaniem tam kolejnych osób. FA nie miało szczególnego pomysłu na nowe miejsce. Jeśli się zastanowimy, może brzmieć to dziwnie; zrzeszenie kilku grup powinno aktywnie szukać rozwiązań i inicjować nowe działania. W rzeczywistości FA to związek kilkunastu ludzi reprezentujących różne organizacje. Organ centralny, zarządzający poczynaniami reszty. Ponieważ nikt z „nowych” squatersów nie zajmował w nim wysokiej pozycji (a były momenty, że ten czy tamta byli skłóceni z kimś z „wierchuszki”) FA, poza wsparciem solidarnościowym (ewikcja Warsztatu) czy czysto technicznym (pożyczanie narzędzi od poszczególnych osób), nie angażowała się w sprawy nowego miejsca. Sytuacja zaczęła się zmieniać kiedy powstał Od:Zysk. Ale w ten squat byli zaangażowani ludzie spoza FA i tego, co czasami nazywamy „środowiskiem”. Uważam, iż wszelkie początkowe sukcesy (głośne akcje, sukces otwarcia, szybkie doprowadzenie budynku do stanu używalności itp.) były spowodowane silnym zaangażowaniem ludzi z zewnątrz, którzy szybko zaczęli stanowić co najmniej połowę mieszkańców. Wnieśli ze sobą kapitał ludzki, na który FA z czasem zaczęła spoglądać łapczywie.

FA jest w Poznaniu dominującą siłą polityczną, podnoszącą hasła wolnościowe i anarchistyczne. Pozwala jej to na duże wsparcie (jeżeli zechce) nowych grup. Za to wsparcie każe sobie jednak płacić, a będąc „monopolistą” sama kształtuje ceny i ma środki, by wymuszać zapłatę. W przypadku Od:Zysku było to dostosowanie się do linii politycznej FA i aktywne aangażowanie się w IP oraz WSL. Z kolei udział w FA oznaczał coś w rodzaju stażu. Twój głos był ignorowany (jeżeli już odważysz się odezwać – spotkania prowadzone przez tych ludzi to dla wielu traumatyczne przeżycie) i zbywany. Mogłaś/eś brać na siebie obowiązki, którymi inne osoby były już znudzone, przychodzić na pikiety i potakiwać. Nie było tam i wciąż nie ma miejsca na jakąkolwiek spontaniczność, kreatywność czy własne pomysły. Etyka czy moralność nie istnieje, liczy się jedynie racjonalność, wyrażana w ramach tzw. strategi medialnej (mam nadzieję pokusić się kiedyś o jej krytykę).

Byliśmy wtedy zajęci innymi sprawami, prowadziliśmy własne kampanie. Mimo to wiele z nas podjęło wyzwanie i zaangażowało się w działania WSL czy IP. Jako Od:Zysk włączyliśmy się w akcję „Wieszania Elit”, która była pomysłem FA, a w dużej mierze zrealizowana przez nas. Już wtedy zarysował się konflikt, którego linia przebiegała pomiędzy tym czego chcemy my, a czego żąda FA.

Czy jesteś Anarchistą?

Konflikt wywoływany przez FA dawał się coraz bardziej odczuć. Częściej wychodziliśmy ze spotkań zniesmaczeni, pojawiały się żarty o dyktatorach, komunistach, partii i bolszewikach. Nie braliśmy jednak swoich przeczuć zbyt serio. Cieszyliśmy się wystarczającą autonomią, a skupieni byliśmy na Od:Zysku. Wszak większość z nas nie znała się wcześniej, dopiero budowaliśmy kolektyw (czego nigdy nie udało się zrobić do końca). Ludzie z poznańskim doświadczeniem traktowali to jako coś, do czego przywykli. Wciąż zależało im na budowaniu ruchu, na jedności, solidarności i wzajemnej pomocy. Jeszcze przed oficjalnym otwarciem rozgorzała dyskusja nad opisaniem charakteru miejsca. Mówiąc wprost – czy jest ono anarchistyczne. Po raz pierwszy pojawił się tutaj autorytaryzm FA. Należy pamiętać, że FA to formacja wyznająca pogląd syndykalistyczny i tylko taki anarchizm ma dla nich rację bytu. W tamtym okresie nie poruszano tej kwestii. Pytanie brzmiało czy chcemy nazywać się squatem anarchistycznym czy nie. Większość z nas była zadeklarowanymi anarchistami/kami i choć chcieliśmy, by miejsce to było jako takie rozpoznawane, jednak zależało nam, by było dostępne dla wszystkich. Miało być otwarte i sprzyjać wszystkim tym wolnościowym inicjatywom, które nie mają się gdzie podziać. Plany były wielkie. Teatry, pracownie, warsztaty. I wszystko miało być oddolne, samoorganizujące się. Dopiero później okazało się, że zaczęliśmy przypominać FA, pojawiły się hierarchie i specjalizacje. Mogliśmy dostrzec to już wtedy, kiedy wiele cennych osób, zniesmaczonych przeciągającą się miesiącami dyskusją o to, jak nie kolaborować z systemem i zachować ideową czystość (żeby na przykład nie wykorzystywać warsztatów do prywatnego zarabiania pieniędzy – dziś brzmi to jak gorzki żart), po prostu odeszło. Podobnie jak inne kwestie i ta rozwiązała się przez wymuszenie. To stała zagrywka FA; cisnąć jakiś temat tak długo, aż opozycja się po prostu zmęczy i sobie pójdzie. Oddajmy jednak naturę tych „dyskusji”. Pewnego dnia, znany i doświadczony syndykalista, pracownik naukowy i autor kilku książek, podczas spotkania FA wskazywał na nowoprzybyłych palcem i głośno pytał: „Czy ty jesteś anarchistą?”. Gdyby ktoś wtedy wstał i powiedział: no cóż, skoro tak stawiasz sprawę to mam chyba wątpliwości… albo jeszcze lepiej: a ty? Ale stchórzyliśmy. Nie pierwszy raz i nie ostatni. A jak jesteśmy już przy tchórzostwie, należy powiedzieć jasno, że jedyne, co obciąża nas – byłych i obecnych członków i członkiń kolektywu Od:Zysk – to tchórzostwo. Ale niech ktoś się postawi w naszej sytuacji; z jednej strony ataki FA, że w ogóle to jacyś za mało anarchistyczni jesteśmy i nie robimy tego co ważne, czyli nie prowadzimy walki lokatorskiej i pracowniczej (to wyłączanie aktywistów ze sfery „normalnych ludzi” jest symptomatyczne; kiedy lokatorzy odmawiają płacenia czynszu jest to strajk lokatorski, kiedy squatujesz budynek musisz robić coś jeszcze inaczej jesteś darmozjadem i oportunistą), z drugiej strony ciśnienie miasta i policji, walka o to, by miejsce NIE ZOSTAŁO SPRZEDANE (przecież „Odzysk nie na sprzedaż” – pamiętamy to jeszcze?). A jeszcze z trzeciej kręcenie własnych akcji, organizowanie spotkań i wszystko to, co składa się na budowę charakteru miejsca i kolektywu. Pretensje zgłaszane przez FA miały wpływ na to co działo się na Od:Zysku. Podział został zasiany. I choć wraz z upływem czasu stanowiska poszczególnych ludzi się zmieniały wewnętrzne pęknięcia narastały. Powtarzam raz jeszcze: Kolektyw był rozwalany od wewnątrz nim jeszcze zdążył się rzeczywiście uformować. Ten, który powstał szybko został pozbawiony ludzi niezwiązanych z FA i nie określających się jako anarchiści (choć w sferze praktyki nic nie można im było zarzucić). To ważny fakt, jeżeli zinterpretujemy go jako czystkę. Takie czystki będą się powtarzać, a ich częstotliwość i brutalność będą wzrastać tym bardziej, im słabszy będzie kolektyw Od:Zysku.

Kwestie formalne

Jak uzyskać wpływ na grupę ludzi? Wykorzystać wewnętrzny konflikt. To metoda znana każdej władzy. Jak to zrobić? Konflikt taki należy stworzyć lub odwołać się do już istniejącego. By móc to zrobić trzeba do grupy wprowadzić „swojego człowieka” – prowokatora. Tego człowieka FA miała już w naszej grupie, sabotował on niejednokrotnie próby osiągnięcia autonomii Od:Zysku i był jedną z przyczyn doprowadzenia kolektywu do stanu biernego oporu (o którym później). Epilog jego działalności to przeszukiwanie pokojów mieszkańców i wywalanie ich z budynku o godzinie drugiej w nocy. To ostatnia czystka, która miała miejsce na początku września i do której jeszcze wrócimy.

Dotychczasowe pęknięcia wewnątrz kolektywu Od:Zysk zamieniły się w rozłam po akcji na Uniwersytecie Ekonomicznym. Ponieważ nie chcemy tutaj ujawniać żadnych personaliów, nie możemy zbytnio zagłębić się w to zdarzenie. Było tak charakterystyczne, że większość czytających osób bez trudu odgadnie o kim piszemy. Akcja – co pewnie niewiele osób wie – była zorganizowana spontanicznie i bez większego planu. A jednak jakieś ustalenia były i niektóre osoby je złamały, prowadząc tym samym do eskalacji na uniwersyteckiej sali. Nieistotne jest tutaj czy była ona potrzebna czy nie, ważne, że z jej powodu konflikt urósł do rozmiaru, który sparaliżował kolektyw na kilka następnych tygodni i doprowadził do kuriozalnej decyzji podjętej przez Od:Zysk (choć skąd padł ten pomysł – nie wiem). Od tej pory wszystkie decyzje podjęte na spotkaniu poznańskiej Federacji dotyczące kolektywu Od:Zysk miały być dla niego wiążące. Absurdalność tej decyzji pokazuje, jak skuteczne było wbijanie klina pomiędzy ludzi z Od:Zysku. Ciekawe, że spotkania Od:Zysku były w środy, FA zaś we wtorki. Tak rozpoczął się proces “przyklepywania”, czyli zatwierdzania decyzji FA na naszych spotkaniach. Oczywiście dzięki takiemu ułożeniu spotkań federacja łatwiej mogła narzucać swój punkt widzenia. Co zyskał prowokator? Wzrost znaczenia pozycji w scentralizowanych strukturach Federacji, a w sytuacji nowego podziału zadań (które przeszły w ręce FA) większy wpływ na sam Od:Zysk. Co kazało kolektywowi podjąć taką decyzję? Brak wiary we własne siły w rozwiązanie wewnętrznego konfliktu. Łatwo tutaj dostrzec, że FA mimo wszystko wciąż była przez nas postrzegana jako struktura nam życzliwa i wierna ideom anarchizmu (vide jej nieprzejednana postawa by Od:Zysk był z definicji anarchistyczny). Innymi słowy spodziewaliśmy się zwyczajnie pomocy w przejściu przez trudny okres. Nikt nie przewidział utraty tożsamości i decyzyjności. Decyzję tę wsparły także osoby, które dziś wyrzucane są z budynku siłą przez… anarchistów.

Federacja Anarchistyczna sekcja Poznań czyli Anarchia to Firma

Kwestie formalne cd. – struktura FA i pojęcie „Ruchu”

Dużo piszę o centralizacji i hierarchii w FA. Warto to wszystko wyjaśnić i uporządkować. Pisałem już o kilku grupach, które mają swoich przedstawicieli w FA. Wspominaliśmy też, że FA to raczej zarząd niż forum tych grup. Ponieważ FA wciąż jest grupą niesformalizowaną prawnie ani nieposiadającą oficjalnych ciał wszystkie formy centralizacji i hierarchii również są nieformalne i ukryte. Sprawia to, że mimikra tej grupy jako anarchistycznej jest trudna do przejrzenia dla przypadkowego obserwatora. Jeżeli tylko zechce, FA potrafi zachować wszelkie formy grupy równościowej i podejmującej decyzje w sposób, wydawałoby się, kolektywny, a czasami nawet konsensualny. Jest to jednak obraz absolutnie fałszywy (wystarczy spojrzeć na milczące usta podczas spotkań). Grupę tę należy postrzegać raczej jako formę partii, i nie przez pryzmat głoszonych poglądów, ale działań praktycznych.

Spotkania FA są otwarte, lecz nie oznacza to, że każdy kto się na nich pojawia jest w FA (nawet jeżeli mu/jej się tak wydaje). I choć każdy ma głos to oczywiście różna jest jego waga. Do standardowych zachowań podczas spotkań tej grupy należy zakrzykiwanie, lżenie lub ignorowanie. Są to formy werbalnego zastraszania i psychicznego tłamszenia. Zamiast merytorycznej dyskusji czy analizy na temat czyjejś opinii można na ogół usłyszeć, że to co się powiedziało jest głupie, bez sensu, marzycielskie, nieracjonalne albo (koronny argument) niezgodne ze strategią FA. Na przykład częstym argumentem (do którego jeszcze będziemy wracać) przeciwko samostanowieniu Od:Zysku, i w ogóle ratowaniu go, jest ten, że kolektyw odzyskowy nie był w stanie wypracować własnej strategii i polityki oraz, że nie pojawiły się żadne sensowne alternatywy z jego strony. Jest on po pierwsze nielogiczny, gdy uwzględnimy fakt, że postanowienie o decyzyjności FA nigdy nie zostało cofnięte, co dosłownie oznacza, że to właśnie Federacja winna wziąć na siebie odpowiedzialność (i ją wzięła, oj wzięła!) za niemoc Od:Zysku. Po drugie, wszystkie próby alternatywnej strategii obrony i działań były przez FA zbijane, nim w ogóle zawiązała się nad nimi jakaś dyskusja. Jak bardzo zachowanie to jest symptomatyczne dla tej grupy okaże się, gdy opiszemy strukturę tego, co w poznaniu nazywa się „Ruchem”. FA to zarząd tzw. Ruchu. Ruch ma czasem jakieś dodatki, np. lokatorski, ale nie jest to istotne. Na ogół powinien być rozumiany jako anarchistyczny. FA to kilkanaście osób, z których każda jest zaangażowana w jedną czy dwie organizacje-córki (język korporacji albo partyjny jest tu bardzo na miejscu). Poza zarządem na spotkania przychodzą też inne osoby, które można by nazwać managementem średniego szczebla. O ile zarząd to Aktywiści, o tyle ci pozostali to aktywiści.

Średni szczebel milczy, chyba że dyskusja zaczyna dotyczyć detali decyzji przedyskutowanych przez zarząd. Ponieważ FA, choć nie taka liczna, jest dobrze zorganizowana, to na ogół zarząd może robić to, co bardziej mu odpowiada. Zostaje jeszcze grupka nowicjuszy, akolitów którzy robią to, co im się mówi. O ile FA jest zebraniem zarządu „Ruchu”, o tyle poszczególne sekcje jak WSL, IP czy Antifa odzwierciedlają strukturę FA tylko w ramach specjalizacji jaką się zajmują. Niektóre osoby z Zarządu przepływają pomiędzy organizacjami-córkami z powodów braków kadrowych, jednocześnie dzieląc się swoim kapitałem (umiejętnościami, koneksjami) bardzo rzadko i tylko z zaufanymi pracownikami średniego szczebla. Niechętnie szerzej przekazują kompetencje, co zresztą ogranicza liczebność ich struktur. Działają w przestrzeni paradoksu pomiędzy deklarowanymi wartościami a codzienną praktyką. Gdyby bowiem odważyli się scedować decyzyjność na osoby, których wierność FA (nie idei anarchistycznej ani nawet anarcho-syndykalistycznej, ale właśnie Federacji, która pojmowana jest jako najwyższa forma Ruchu) nie została udowodniona mogłoby się okazać, iż nie została zrealizowana ich wizja polityczna. To właśnie przekonanie o racji swojej strategii i jej przewadze nad innymi wymusza tak agresywną centralizację, a jednocześnie niedobór ludzi.

To wyjaśnia również czemu w okresie letnim 2014 roku, kiedy w wirze walki o zachowanie Od:Zysku presja FA wzrastała a decyzyjność kolektywu malała, tak wiele osób opuściło Od:Zysk. W istocie nie opuszczały one skłotu, który jest mi i wielu innym osobom drogi do dziś, ale FA. Osoby te zaangażowały się w przynajmniej cztery inne inicjatywy w całym kraju, również w Poznaniu, ale także w Krakowie i Warszawie. To kolektywy Kłak, R.O.D. i Reaktor, a także grupy organizujące Dni Antyfrontexowe czy ruch No One is Illegal, nie wspominając o innych pojedynczych inicjatywach. To ważne w świetle rzucanych na Od:Zysk kalumnii, które sugerują, że tworząca go grupa to bezwartościowych, nieudolne osoby, za których musi myśleć FA.

Lato 2014 roku to była kolejna czystka. Zostali ci, którzy jeszcze mieli wiarę albo po prostu byli zbyt silnie złączeni z Poznaniem, by stamtąd wyjechać. Na ich miejsce wcale nie przyjechali gorsi, za to znaleźli się w o wiele gorszej sytuacji. Niewielka cześć odnalazła się w FA, większość, wydaje się, popadła w bierny bunt. Wcale nie głupi, wystarczyło im kilka razy przejść się na spotkania FA by zorientować się czym to pachnie. Tym bardziej, że wraz ze słabnięciem Od:Zysku agresja i pogarda ze strony Federacji wzrastały i tylko idiota mógł mieć jakieś złudzenia co do charakteru tej organizacji.

Podsumowując, FA to zarząd, inne organizacje to działy lub spółki córki. A wszystko w imię czego? Rewolucji? Może, nie będziemy w to wnikać, choć już wiele lat temu jeden z członków zarządu powiedział, że „zdaliśmy sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy awangardą. Że chcemy zmienić coś tu i teraz”. Wiec chyba jednak nie rewolucja (szczególnie że kilka lat później kandydował do rady osiedla Stare Miasto). W naszym przekonaniu już od dawna chodzi jedynie o wpływy. Ale do tego potrzebni są ludzie, najpewniej dlatego na samym początku FA tak bardzo nie ingerowała w sprawy Od:Zysku. W swej arogancji i wierze w słuszność tego co czynią Od:Zysk wydawał im się najpewniej dużym zasobem ludzi, którzy, skoro są anarchistami, naturalnie powinni lgnąć do FA i organizacji zależnych by odciążyć trochę starych, zmęczonych aktywistów. Stąd zapewne ta irytacja pytaniem „Czy jesteś Anarchistą?” w momencie, kiedy stawało się jasne, że wizje ludzi z Od:Zysku i FA były co najmniej niekompatybilne.

Pozostała do omówienia jeszcze jedna ważna cecha organizacji FA – specjalizacja. Pomoże nam ona zrozumieć kolejny problem, jaki z Od:Zyskiem mają ludzie z Federacji. Do czasu pojawienia się Od:Zysku FA dysponowała: jednym squatem, jedną klubokawiarnią – księgarnią, jedną organizacją lokatorską i jedną pracowniczą. Po powstaniu Od:Zysku były dwa squaty. I nikt (oprócz squatersów) nie do końca wiedział, co z tym fantem począć. Problemy jakie generowała ta sytuacja miały swoje odzwierciedlenie w pretensjach FA (lub ludzi z nią mocno związanych) np. w kwestii spotkań tematycznych na Od:Zysku – przecież od tego jest „Zemsta”. Chcecie robić konkurencję? W przypadku „Zemsty” często padał ten zarzut. Następny przykład – pomysł na jednym z odzyskowych spotkań, by stworzyć w lecie darmową kawiarnię w podcieniach budynku na Starym Rynku spotkał się z takim samym zarzutem, nim udało się choćby rozwinąć temat. Ale kiedy to FA starała się politycznie reanimować Od:Zysk na wiosnę tego roku jedyne na co wpadli to wystawienie dyżurów lokatorskich (które i tak prowadzi WSL) w podcieniach, obok knajp i gwaru. Pomysł wątpliwy, ale ukazały się foty i artykuł w Wyborczej. Podobne wątpliwości o konkurencję dotyczyły także organizacji koncertów, szczególnie punkowych. Przecież to działka Rozbratu, chcecie im robić konkurencję?

Niech podsumowaniem tej części będzie cytat z jednego człowieka z FA (akolita i potakiwacz, ale wydaje mi się, że ujął trafnie podejście tej organizacji, co zresztą ostatnio potwierdził artykuł w Głosie Wielkopolskim): „żyjemy w mieszczańskim mieście, więc musimy używać też mieszczańskiego języka”. Ciekawie byłoby dotrzeć kiedyś do momentu, w którym mieszczański język zmienił się w metody.

Biorąc to wszystko pod uwagę Korporacja Ruch Anarchistyczny FA postanowiła zamknąć nierentowne przedsięwzięcie. Nie wiem, czy ten zamysł przyświecał im już wtedy, kiedy narzucali nam swoją władzę. Podejrzewamy, że narodził się odrobinę później, kiedy zorientowali się, że mimo przejęcia władzy nie są zdolni kontrolować Od:Zysku. Wszak mieszkali tam i jeszcze mieszkają anarchiści i anarchistki, którzy akurat wszelką władzę mają gdzieś. Nawet tę, która nazywa siebie anarchistyczną. Wzięci w kleszcze ciągłymi pretensjami ze strony FA a ciśnieniem czynionym przez dewelopera i miasto, zmuszeni oddać strategię walki o miejsce w ręce Federacji i rozdarci wewnętrznie mogliśmy jedno – stosować bierny opór i absencję.

Od:Zysk upadł, ale się nie poddaje

Musimy odzyskać kontrolę nad Od:Zyskiem. Nie wiemy nawet, kto tam teraz mieszka” – mail z listy mailingowej Poznańskiej Federacji Anarchistycznej.

W pewnym momencie rotacja ludzi na Od:Zysku zaczynała przypominać tą z supermarketu. Nie tylko Federacja Anarchistyczna nie wiedziała kto tam mieszka, chyba nie do końca ogarniali to sami odzyskowicze. Ale powtarzamy jeszcze raz, nie byli to jacyś menele. Imprezowy nastrój to też jedna z form rebelii. Możesz nic nie robić, możesz wyjechać albo zająć się swoimi sprawami i działaniami, do których nikt nie będzie ci się wtrącał i mówił jak masz myśleć (zrobiło tak wiele osób, które zostały na miejscu). Możesz też chlać na ruinach. Oskarżanie nowych mieszkańców o to, że doprowadzili to miejsce do upadku to nieporozumienie. Do tego stanu swoimi działaniami doprowadziła FA. Ludzie ci pojawili się w miejscu, które swego czasu miało opinię jednego z najbardziej radykalnych w kraju. Możliwe, że chcieli w nim uczestniczyć. Spotkali się jednak z „linią polityczną” narzuconą z zewnątrz i wewnętrznym, wciąż podtrzymywanym, konfliktem. Co mieli robić? Mogli się postawić? Tych którzy tak sądzą odsyłamy do rozdziału o kapitale. Ten, który wypracował Od:Zysk został albo przejęty przez FA, albo odpłynął razem z tymi, którzy odeszli (a może raczej zostali wygnani). Nowe osoby nie posiadały siły (i tu argument racjonalności jest na miejscu) by przeciwstawić się FA albo wygenerować nowe działania, które mogły postawić miejsce na nogi. W mieście gdzie „Ruch” jest zdominowany przez FA, w momencie, kiedy Od:Zysk został już zagrabiony (od tej pory możemy już mówić o grabieży dokonanej przez Federację albo właśnie „wrogim przejęciu”) każde polityczne wydarzenie sygnowane jako Od:Zysk bez uprzedniej konsultacji z Federacją musiało liczyć się z ostracyzmem i wymówkami. Z kolei próba konsultacji zawsze kończyłaby się zagnaniem pod skrzydła Federacji i, w najlepszym przypadku, przejęciem lub znaczącą ingerencją. To dlatego piło się i balowało na ruinach. Przynajmniej tego nie mogli zabronić. Ich bojówki nie weszły jeszcze do środka. Ta właśnie bierność wobec postanowień FA, absencja na spotkaniach obydwu kolektywów – bo jaki to ma sens, skoro jedno jest niedecyzyjne, a na drugim nie ma się głosu? – to ostatni akt konfliktu pomiędzy FA a próbą nadania Od:Zyskowi jakiejś jakości. Ta możliwość już w zasadzie odpadła, więc nim zastanowimy się co dalej… cholera, chodźmy się napić. To jeden z najzabawniejszych, ale i smutnych momentów tej historii. Tyle zabiegów ze strony Federacji, by jakoś zaktywizować na swoją modłę ludzi z Od:Zysku, a jedyne co im się udało to albo ich wygonić, albo spowodować całkowity brak zainteresowania, ewentualnie wywołać masową kilkutygodniową imprezę. Cóż zrobić, jeśli nie zrzucić na nich odpowiedzialności raz jeszcze, wykorzystując moc swojego kapitału, tym razem autorytetu jednego z najsilniejszych środowisk aktywistyczno-anarchistycznych w Polsce. Kto w końcu będzie słuchał ludzi, o których ten czy inny znany członek poznańskiego FA powie, że są bezużyteczni?

Tym sposobem FA uznało Od:Zysk za swój projekt, który poniósł porażkę nie z ich winy i należy go zamknąć. Tak samo jak korporacje zamykające nierentowne fabryki. Ludzi usunąć, a masę upadłościową sprzedać za marny grosz. Ale okazało się, że ta banda, co to niby cały czas tylko imprezuje, posiada jeszcze jakieś zdanie. Ma zasady, których nie chce złamać w imię żadnej idei. Osoby te znają wartość prymatu zasad nad ideą. Dla żadnego z tych ludzi cel nie uświęcał środków. Zresztą nikt z FA i tak nie wyjaśnił im celu.

Dawno temu, zaraz po tym jak Woźny kupił budynek w którym znajduje się Od:Zysk, nabywca zaproponował nam niewielką (kilkadziesiąt tysięcy) sumę pieniędzy. Choć Federacja coś tam na spotkaniu przebąkiwała o możliwości wzięcia kasy stanowisko kolektywu było wtedy jasne i jednomyślne – nigdy za nic żadnych pieniędzy. Nawet prowokator postawił wtedy sprawę jasno – żadnej kasy. Wtedy to zaczęły się negocjacje. Strategia była jasna; gadamy z Woźnym grając na czas, wszystkie propozycje miasta i inwestora rozważamy długo, ślemy papiery, czekamy i znowu ślemy. Nie wszystkim to się podobało. Pod pozorem taktycznego zagrania gdzieś czuliśmy, że to rodzaj zakłamania. No bo niech te negocjacje zajmą rok albo i więcej. Jak potem się z tego wytłumaczymy? Już wtedy siedzieliśmy głęboko w tzw „strategii medialnej”, ciśniętej przez FA, więc oczywiste było, że będziemy się musieli tłumaczyć. Co powiemy, kiedy miasto znajdzie jakiś budynek, a Woźny da kasę na remont na przykład? Przecież to nie tak. Chcemy być na rogu Paderewskiego i Szkolnej do cholery! Mamy to prawo nie jako anarchiści, ale jak ludzie. I oto walczymy, dla siebie i innych. Ale stchórzyliśmy. Nie postawiliśmy się FA, a sytuacja wydawała się nagląca. Gdybyśmy wtedy mieli to doświadczenie co teraz. Ale nie mieliśmy, a kolektyw był w rozsypce. Zaakceptowaliśmy tę strategię. Już wtedy pojawiały się głosy – to dajcie jakąś alternatywę. Ale na to nie tylko potrzebny był czas, którego, zdawało się, nie mieliśmy. Co więcej, zgodnie z przyjętą zasadą, decyzję dotyczącą Od:Zysku musieliśmy przedstawić i przedyskutować na spotkaniu FA. Niewielu miało na to ochotę. Wyjście wydawało się więc bezpieczne. To był poważny błąd. Drugi tak poważny po oddaniu się pod pieczę Federacji. Wpędziło nas to bowiem w jeszcze większą zależność. Tylko warunek pozostał wciąż ten sam – nie bierzemy kasy!

A jednak bierzemy 120 tysięcy. Kto? My?

W Poznaniu silne są sentymenty do chwalebnej przeszłości i tzw. wielkich postaci z XIX  i początków XX wieku. Na Od:Zysku wisiał kiedyś wielki baner z Bakuninem. Co i rusz pojawiają się książki o Machno (jeden z odzyskowiczów występował czasami nawet pod pseudonimem Nestor Machno – śmieszne, przyznaję), Kronsztadzie czy Hiszpańskiej Rewolucji. Na ironię zakrawa więc fakt, że wszystkie poczynania Federacji w stosunku do Od:Zysku, które przedstawimy w tym rozdziale, znajdują analogię w tych książkach. Niestety te analogie nie przebiegają po liniach FA a Wolna Armia Ukrainy, marynarze kronsztadzcy czy FAI/CNT. Nie, przy zachowaniu wszelkich proporcji, przywodzą raczej na myśl blade odbicie działań bolszewików i stalinistów. No więc okazało się, że FA chce negocjować z Woźnym pieniądze za wyprowadzkę ludzi z Od:Zysku. Pamiętajmy, że większość mieszkających tam ludzi nie należy do FA oraz nie chodzi na jej spotkania. A jednak Federacja poczuła się władna. Decyzja na spotkaniu Od:Zysku de facto nie zapadła. Nie udało się wypracować konsensusu. Na spotkaniu FA prowokator upominał inne osoby z Od:Zysku, które protestowały przeciwko uznawaniu decyzji o wzięciu pieniędzy za decyzję całego kolektywu słowami, że skoro decyzja zapadła to jest ważna i nie ma znaczenia jak to się stało. Otóż ma, bowiem cześć osób nie chciała się wyprowadzać, obojętnie jakakolwiek decyzja by zapadła.

Tutaj cała historia mogłaby się skończyć. FA niech weźmie pieniądze (w dwóch ratach, przy pierwszej odda Woźnemu klucze, i na szczytny cel, bo na konto WSL – tym się też jeszcze zajmiemy), a ci co chcą zostać niech zostają i się bronią. Proste? Nie. Z wielu względów jest to nie do zaakceptowania dla FA. Wszystkie z powodu strategii medialnej, którą to FA związało sobie ręce dawno i która ponadto jest jednym z powodów, dla których FA zmienia się w partię.

Po pierwsze, FA pozuje na organizację, która prawie nigdy nie przegrała. Skrupulatnie buduje swój mocarny wizerunek. Wiadomo, że prędzej czy później policja wywlecze z budynku zabarykadowane tam osoby. FA postrzega to jako porażkę, więc FA nie może się pod tym podpisać. Co za problem? Niech FA nie bierze w tym udziału – powie ktoś naiwny. Oczywiście, że FA nie weźmie w tym udziału. Nawet wycofała już swoje wsparcie. Zagroziła też osobom chcącym bronić miejsca, że nie mogą liczyć ani na Federację, ani na ACK. Zostało to ujęte dosadniej – zostaniecie tam sami. Rzecz w tym, że nie może ona w ogóle dopuścić do takiej sytuacji bo, czy weźmie udział w obronie czy nie, media i tak napiszą, że to anarchiści. FA sama starała się zlać z Od:Zyskiem, w wyniku czego byty te są dla mediów nierozłączne. Nawet przychylny redaktor Żytnicki, uwarunkowany tym rzekomym obiektywizmem dziennikarskim, będzie się dopytywał: no to jak to? To anarchiści czy nie anarchiści? A że FA od zawsze dążyła do budowy jednego, zespolonego ruchu w Poznaniu (choć co pewien czas szukają klucza do całej Polski), to nie może przecież powiedzieć, że to inni anarchiści. No bo jak inni, to czemu im nie pomagacie? I co ma wtedy biedna FA rzec? To źli anarchiści, my dotrzymujemy umów z deweloperem, oni nie? Jeszcze raz widać rozdźwięk pomiędzy głoszoną ideą i własną praktyką. To jest właśnie drugi powód; osoby które zostaną w budynku i nie dostaną pomocy od FA skompromitują ją w polskim środowisku aktywistów, anarchistów i wolnościowców. Na to FA jest zupełnie niechętna, bo osoby z kierownictwa są zaangażowane (poprzez ruch lokatorski, a szczególnie pracowniczy) w inne miejsca w kraju. Nie mogą narażać na szwank swojego autorytetu (nie mówiąc już o popularności Rozbratu). Ale nieudzielenie pomocy to najmniejszy szkopuł. Przecież to banda bezużytecznych pijaków, no nie? Z tego idzie się wytłumaczyć. Ale jak wytłumaczyć się przed Woźnym? Dzięki za kasę, ale wiesz… no… tam kilka osób zostanie. Musisz je wywalić. Ale ja płaciłem za to, żeby nie zostały! Yyyy… no wiesz, pierwszy raz czyścimy kamienicę. Większość wyszła, ale reszta nie chce. Straszny gnój by się zrobił, bo media by tego nie łyknęły. Osobiście uważam, że wzięcie kasy i zostanie byłoby zabawne i pożądane. Z kolei dotrzymanie umowy z deweloperem, no cóż, mało anarchistyczne. Ale i to z punktu widzenia FA można przeżyć. Choć zapewne Żytnicki znowu zacznie pytać. I tu jest powód ostatni i najważniejszy. Samo FA wie, że z której strony nie ugryźć tej sytuacji, nie wygląda ona najlepiej. Dlatego budynek trzeba opróżnić, tyle ile się da zwalić na Od:Zysk i ograniczyć straty narzucając własną narrację. Zrobić to wszystko jak najciszej i rączkami Od:Zysku. To jest też powód powstania niniejszego tekstu. Czegoś takiego nie można puścić płazem, a przecież wciąż jeszcze nie odkryliśmy wszystkiego.

Federacja musi więc zmusić ludzi do opuszczenia budynku. Podczas wspomnianego już spotkania FA, gdzie „przyjęta” została opcja wzięcia pieniędzy, wydarzyło się o wiele więcej. Kierownik działu bojówek (z racji późniejszych wydarzeń trudno jest zwać ich wciąż Antifą) zapowiedział, że osobiście wpierdoli każdemu, kto zostanie na Od:Zysku po ustalonym z Woźnym terminie wyprowadzki. Argumentował, że usunięcie ludzi z budynku siłą urazi jego honor (najwyraźniej sprzedaż squatu i zabawa w czyściciela tego nie robią). Następnie uznano, że squating nie ma dziś sensu (spotkanie odbywało się na Rozbracie (sic!) ) i powołano się na przykład Warsztatu i Reaktora.

Zatrzymajmy się chwilę nad sprawą Reaktora. Sytuacja z ewikcją była dla tego krakowskiego kolektywu całkowitym zaskoczeniem, wszystko odbyło się w przeciągu kilku dni. Nieliczna tamtejsza ekipa zdołała w ciągu weekendu postawić na nogi media, zorganizować wsparcie na miejscu i zaprosić kilka osób na obronę. Wróćmy tu do rozdziału o kapitale. Krakowski Reaktor był wtedy kolektywem malutkim, składającym się z kilku osób, w dużej części cudzoziemców, oraz byłych członków kolektywu… Od:Zysk. FA poznańskie nie uznało, by Reaktor był warty choćby symbolicznego wsparcia z ich strony, nazwali ich żałosnymi, bo „błagali o pomoc”. Ci żałośni ludzie odwalili jednak kawał tak dobrej roboty, że nawet prawicowe media w Krakowie stanęły za nimi murem. W kilka dni zrobili coś, czego FA nie dokonało przez 20 lat.

Z kolei „porażka” Warsztatu skutkowała powstaniem Od:Zysku który powstał w atmosferze otwartości i różnorodności a zdycha zdradzony i osamotniony przez tych na których wsparcie liczył najbardziej. Zapamiętajmy sobie mocno ten brak solidarności, wyrachowanie i arogancję. Na tym spotkaniu padło jeszcze wiele słów, które można uznać za groźby i zastraszanie, mających wymusić ugięcie się i „pokojowe” wyjście z budynku. Czy ktokolwiek zastanawiał się co stanie się z lokatorami? Nie, bowiem w optyce FA squatersi najwyraźniej nimi nie są. Tak medialna i legalistyczna droga zaprowadziła nieformalną grupę do nieformalnego partyjniactwa i zamordyzmu. Przez resztę spotkania, bite kilka godzin, FA już dzieliła skórę na niedźwiedziu i zastanawiała się co zrobi z 200.000 zł. Jak potem się okazało nie 200, a 120 tysiącami. Pojawiały się kuriozalne opinie, jak ta, że anarchiści to przecież bandyci, i że niektórzy z kolektywu FA czują się bandytami, a skoro tak, to cała sytuacja jest w porządku, bo przecież okradają dewelopera. I znowu nikomu nie wpadło do głowy, że okradają nie dewelopera, a kolektyw Od:Zysk. Bo deweloper i tak kupił budynek za bezcen i te 120 tysięcy niewiele mu robi. To niesamowite jak kapitaliści z FA potrafią tych samych ludzi okradać po kilka razy. Z wolności i godności, a na końcu z budynku. Dynamika sytuacji nabrała tempa.

FA czyści Od:Zysk z podejrzanego elementu

Podczas niedawnego wydarzenia na Od:Zysku pojawiła się grupka bojówkarzy, wyrażając brutalnie swoje podejście do podważania obowiązującej linii politycznej. Informując wszem i wobec, że jeżeli ktokolwiek będzie krytykował działania FA, a opisując sytuację Od:Zysku wspomni, że został sprzedany ten dostanie wpierdol. Nie trzeba było długo czekać, aż teoria zmieni się w praktykę. Na Od:Zysku pojawiły się szablony krytykujące FA, a niedługo potem grupa bojówkarzy, z prowokatorem na czele, wpadła do pokoju osoby podejrzanej o tę straszną zbrodnię. Krzycząc przeszukali pokój, dowodów nie znaleźli, ale mimo to kazali oddać klucze i wypierdalać. Wszystko o godzinie drugiej w nocy. Jakiś czas wcześniej w podobny sposób potraktowali inną osobę. Kiedy jedna z ofiar napaści relacjonowała to wydarzenie powiedziała wprost: „czułem się jak na policyjnym przesłuchaniu, więc tak samo się zachowałem – milczałem.” Osoby protestujące przeciwko tym praktykom usłyszały, że był to „efekt naprawczy” (cokolwiek miałoby to znaczyć) i, że jeżeli im się coś nie podoba, to mogą oczywiście wypierdalać. Protestujący zostali też ostrzeżeni przez innych ludzi by nie drążyli sprawy, bo to się może „źle skończyć”.

Wszystko to skłoniło mnie, osobę należącą niegdyś do kolektywu Od:Zysk, czującą się częścią ruchu squaterskiego i anarchistycznego do napisania tego tekstu i opublikowania go. Niepokój i poczucie zagrożenia z powodu logiki działań jaką zdaje się kierować Poznańska Federacja Anarchistyczna to nie sprawa lokalnego środowiska. Uznaję jej wpływy za szkodliwe i destrukcyjne, a teraz, kiedy jej poczynania wychodzą na jaw, zwłaszcza z perspektywy czasu, mam prawo sądzić, iż FA swoja tzw. strategię chciałaby implementować w także innych miejscach. Co więcej, jest gotowa robić to w ten sam brutalny i niemający nic wspólnego z anarchizmem sposób.1

Poza tym pragnę wyrazić swoją solidarność z zastraszanymi osobami z Od:Zysku. To one są najbardziej poszkodowane, i to w dwójnasób. Nie tylko groźbami i przemocą odbiera im się dom lecz także, poprzez przemilczanie całej sprawy, godność. Nie zgadzajmy się, nie pozwólmy na to.

Od:Zysk to coś więcej niż tylko budynek przy rogu Paderewskiego i Szkolnej i tego nikt nie jest w stanie ani sprzedać ani kupić. Ani FA, ani deweloperzy! I tak dla przypomnienia:

Solidarność naszą bronią! Przed każdą agresją.

1Tym bardziej, że ostatnio Komisja Krajowa IP (zdominowana w dużym stopniu przez FA Poznań), po kampanii kłamstw wciąż nie zarejestrowała jednej z komisji . KKIP przeciąga proces rejestracji komisji, która już teraz może pochwalić się wieloma sukcesami i skazuje ją na nielegalne istnienie, czym naraża ją na różne szykany ze strony pracodawców oraz możliwe sankcje prawne. Zamiast tego wysłała człowieka, którego nie można nazwać inaczej jak szpiegiem bądź prowokatorem do Warszawy, tylko po to, by dostać się do komisji. Te działania jak żywo przypominają te, jakich podjęli się członkowie i członkinie FA wobec Od:Zysku, z kolei z historycznej perspektywy kojarzą się z działaniami stalinistów wobec anarchistów i syndykalistów w czasie Hiszpańskiej Rewolucji. Ci sami ludzie rok temu na antyfaszystowskim demo pobili grupkę śmiesznych komunistów niosących portrety sowieckich genseków. Czyżby chcieli odbić obrazy?

Posted in Aktualności | 24 Comments

ZRÓB TO SAM(A) – warsztaty przetrwania

Program Action Campu: kliknij tutaj

DO IT YOURSELF – survival workshops /english below/

13-20 września 2015.

W naszym społeczeństwie jesteśmy związani z infrastrukturą i otoczeni towarami, które kształtują nasze życie. Jesteśmy zasymilowane(i) z tą rzeczywistością. Kiedy doświadczymy upadku systemu lub kryzysu, zdamy sobie sprawę, że rzeczy nie mogą trwać wiecznie. To, co pozostanie, to nasza wola przetrwania. Możemy zorganizować nasze życie niezależnie i podjąć działania, które pomogą nam poradzić sobie z kryzysem, przed którym stoimy.

W jaki sposób zapewniamy swoje podstawowe potrzeby, takie jak żywność, woda, ciepło, schronienie, ubrania i ochrona zdrowia? Wsparcie przyrody i środowisko idą w parze z naszymi potrzebami. W serii warsztatów będziemy zdobywać proste umiejętności i poznawać technologie alternatywne, które pomogą nam przetrwać globalny kryzys – niezależnie od struktur, które nadal są nam dane.

13.09 (niedziela) godz. 14:00-18:00

Warsztat #1 – Budowa domu ze śmieci i gliny

Gleba jest cennym zasobem, istotnym dla naszej wody i żywności. Na początku cyklu warsztów będziemy pracowali ze śmieciami, które zalegają na tym obszarze. W pierwszym etapie zbierzemy materiały, a następnie użyjemy ich do budowy domu – ilozowanego i ciepłego schroniania, ktore powstanie dzięki recyklingowi śmieci.

19.09 (sobota) godz. 14:00 – 17:00

Warsztat #2 – Baterie darmowej energii

Wyobraź sobie, że nie masz dostępu do sieci elektrycznej, a musisz naładować telefon komórkowy. Do wykorzystania masz tylko glebę, miedziany drut i paznokcie. Wyobraź sobie, że możesz oświetlić swój dom używając wyłącznie słonej wody. Darmowa energia nie jest mitem. W tym warsztacie nauczymy się, jak budować baterię darmowej energii. Będzie mogli połączyć te metody, aby sprawdzić ile energii mogą wspólnie wyprodukować. Bądź częścią eksperymentu!

20.09 (niedziela) godz. 14:00 – 17:00

Warsztat #3 – Budowa nowej gleby przy użyciu surowicy Lactobacillus

Wiele badań dowodzi, że jednym z najważniejszych kroków do podjęcia w sprawie zmian klimatu jest umieszczenie węgla z powrotem do gleby. Ale jak możemy zrobić to w naszym codziennym życiu? W tym warsztacie dowiemy się jak efektywnie rozwijać i wykorzystywać mikroorganizmy dla naszego kompostu i ogrodu. Co to jest Lactobacillus i w jaki sposób te mikroorganizmy mogą sprawić, że w ziemi przechowywany będzie węgiel? Dowiemy się, jak zrobić nową glebę za pomocą fermentacji kompostu i efektywnych mikroorganizmów.

DO-IT-YOURSELF – survival workshops

September 13 – 20, 2015

Within our society we are bound in infrastructures, surrounded by commodities, which are shaping our existence. We are assimilated with this reality. As soon as we experience collapse of the systems or crisis, we realize that thing may not last forever, but what will remain is our will to survive. We can organize our lives independently and take action in terms to handle the crisis we are facing.

How to supply our basic needs such as food, water, fire, shelter, clothing and medicine? The support of nature and our environment go hand in hand with our basic needs. In this workshop series we will learn simple skills and alternative technologies to survive global crisis independently from the structures that are still being given to us.

Anja Ruegsegger

September 13, 2 pm – 6 pm

Workshop #1 – Building a trash clay house

The soil is a precious resource, which is the basic essential for our water and food. At the start of the workshop series we will be dealing with the trash that is spread in the area. In the first step we will collect this material and then use it to build a house. This construction shall recycle trash resources from the area and provide us a shelter that is isolated enough to keep us warm in the winter.

September 19, 
2 pm – 5 pm

Workshop #2 – Free Energy Battery

Imagine you are off the grid and need to charge your mobile phone with nothing else than using soil, copper wire, and nails. Or lightning your house with only salt water. Free energy is no myth. In this workshop we are learning how to build free energy batteries. We will connect these resources of energy to see how much power we can got from it. Be part of the experiment.

September 20, 2pm-5pm

Workshop #3 – Building new soil using Lactobacillus Serum

Many studies prove that one of the most important reactions to take on climate change is to put the carbon back into the soil. But how can we exercise it in our daily life? In this workshop we will learn to cultivate and use effective micro-organisms for our compost and garden. What is Lactobacillus and how can these micro-organisms help to make new soil that is able to store carbon? We will learn how to make new soil using fermentation compost and effective micro-organisms.

Posted in Spotkania / warsztaty / obozy | 1 Comment

Warszawski Action Camp 2015 – PROGRAM

Warszawski Action Camp

11 – 24 września 2015

PROGRAM

Tydzień 1. 11..09 – 17.09

11.09 (piątek)

Prace organizacyjne

Przygotowanie pola namiotowego

– 19:00 – Impreza otwierająca. Parapetówka świetlicy ROD.
KONCERT – Andrzej Teofil (hardcore folk, poezja śpiewana)

13.09 (niedziela)

– 14:00 – ZRÓB TO SAM(A) – warsztaty przetrwania. Warsztat #1 – Budowa domu ze śmieci i gliny

Prace kolektywne, warsztaty: sprzątanie, stawianie konstrukcji (kuchnia polowa, toalety, prysznice, namiot dyskusyjny) oraz budowanie społecznego parku i ogrodów (wycinanie chaszczy, kopanie w ziemi, tworzenie ławek, alejek, placu zabaw dla dzieci – wcielanie w życie pomysłów, które będą się pojawiać na wieczornych spotkaniach grupy).

Tydzień 2. 18.09 – 24.09

Prace kolektywne, warsztaty: kontynuacja budowy parku i ogrodów społecznych.

18.09 (piątek)

– godz. 17:00 DYSKUSJA – Czym są TTIP i CETA? Jakie niosą za sobą konsekwencje i zagrożenia dla naszej wolności?

19.09 (sobota)
– 11:00 – Wolny Targ – każdy/każda może rozstawić swoje stoisko (książki, ubrania, warzywa, płyty, wszystko co chcecie) z towarami ZA WOLNĄ CENĘ.
– 14:00 – ZRÓB TO SAM(A) – warsztaty przetrwania. Warsztat #2 – Baterie darmowej energii
– 17:00 – DYSKUSJA – Społeczne konsekwencje zawłaszczania ziemi. TTIP, a kwestia rolnictwa.
-⁠ 19:00 -⁠ KONCERT -⁠ Folkowy Weekend na ROD -⁠ Alicia Edelweiss

20.09 (niedziela)
14:00 – ZRÓB TO SAM(A) – warsztaty przetrwania. Warsztat #3 – Budowa nowej gleby przy użyciu surowicy Lactobacillus
– 17:00 – DYSKUSJA – Opór przeciwko TTIP/CETA. Co zamierzamy zrobić? Co zrobimy, jeśli przejdą?
-⁠ 19:00 -⁠ KONCERT -⁠ Folkowy Weekend na ROD -⁠ The Old Trees

21.09 (poniedziałek)

– 12:00 – Spacer zielarski – jak możesz wykorzystać rośliny, które rosną w twojej okolicy?
-⁠ 16:00 -⁠ DYSKUSJA -⁠ Powstanie z gruzów 1945 – korzenie wspólnej przestrzeni w Warszawie i walka z reprywatyzacją
– 18:00 – DYSKUSJA – Dzikie działania dewelopera na przykładzie ROD Bartycka-Sigma. Założenia kolektywu ROD. Jak wspólnie możemy ocalić to miejsce?

Plus każdego wieczora filmy, luźne dyskusje lub spontaniczne jam session.

INFOPUNKT: każdego dna działać będzie infopunkt, w którym otrzymacie informację o aktualnych pracach i warsztatach podejmowanych przez grupę.

UWAGA! Program jest wciąż otwarty i można dodawać swoje propozycje. Wystarczy napisać na adres: radicalallotmentgardens@riseup.net

Więcej info o warsztatach: http://reclaimthefieldspl.noblogs.org/post/2015/09/10/zrob-to-sama-warsztaty-przetrwania/

Posted in Aktualności, Spotkania / warsztaty / obozy, Wieści z Polski | 1 Comment

Warszawski Action Camp: 11-25 września!

Gdzie: Bartycka 24/26, Warszawa
Kiedy: 11-25 września 2015

Cele obozu: 1. Zablokowanie inwestycji spółki Dom Development. 2. Protest przeciwko niszczeniu terenów zielonych przez deweloperów i inne prywatne spółki. 3. Zamanifestowanie absurdu posiadania ziemi. 4. Pokazanie różnej dynamiki działania – połączenie aktu tworzenia, zabawy i merytoryki. 5. Promocja celów, metod i przykładów działań międzynarodowej sieci Reclaim the Fields. 6. Powiększenie kolektywu i przejęcie terenu na stałe. 7. Rozpoczęcie kampanii przeciwko TTIP i CETA Co się wydarzy podczas obozu: Camp to dwutygodniowe wydarzenie. Pierwszy tydzień poświęcimy sprzątaniu lasu oraz stawianiu konstrukcji potrzebnych podczas okupacji i obozu – pomieszczeń mieszkalnych, kuchni polowej, toalety kompostowej. Zaczniemy również przygotowywać ten teren pod społeczne użytkowanie jako park, plac zabaw, ogrody. To czas, który mamy nadzieję będzie pełen szalonych pomysłów, kreatywności i zabawy. Pragniemy naprawdę PRZEJĄĆ ten teren. Na drugi tydzień planujemy rozmaite warsztaty (tematyka będzie zależeć od uczestników/uczestniczek, więc jeżeli posiadacie szeroko rozumiane umiejętności techniczne i jesteście zainteresowani/ne poprowadzeniem warsztatów lub znacie takie osoby, koniecznie dajcie znać), kontynuację tworzenia parku i dyskusje, które pod różnym kątem ujmować będą problem TTIP (żywności, ziemi, praw pracowniczych, dostępu do informacji). Więcej informacji o programie zamieszczać będziemy na stronie: www.reclaimthefieldspl.noblogs.org.

PROPOZYCJE WARSZTATÓW:
eko-dom z odzyskiwanych materiałów
park linowy
piec chlebowy
spacer zielarski – jak możesz wykorzystać lokalną roślinność?
wolna energia – co poza słońcem i wiatrem?

DYSKUSJE:
czym jest TTIP i CETA?
społeczne konsekwencje zawłaszczania ziemi i przykłady oddolnych działań i oporu
bezpieczeństwo w sieci

Co jeszcze:
wolny targ (wszystko, co chcecie za wolną cenę)
koncerty akustyczne
turniej szachowy (macie szachy?) Emotikon smile
pokazy kuglarskie

Co zabrać ze sobą:

Pamiętajcie o zabraniu ze sobą namiotu i ciepłego śpiwora. Cenne mogą okazać się wszelkiego rodzaju narzędzia. Byłoby super, gdyby nie zabrakło instrumentów muzycznych. Jeśli chcecie przyjechać ze zwierzakami, jest to możliwe, ale prosimy dajcie nam wcześniej znać. Oczywiście weźcie ze sobą również swoich przyjaciół i przyjaciółki, pozytywną energię i uśmiech. 

Z uwagi na aktywność dewelopera i groźbę rozpoczęcia działań na początku września, potrzebujemy na miejscu jak najwięcej osób. Dlatego jeżeli możecie przyjechać jeszcze przed 11 września, zapraszamy bardzo serdecznie. 

Czego potrzebujemy:

Ponieważ jesteśmy młodym i małym kolektywem, który zajmuje duży teren z potencjałem, potrzebujemy przede wszystkim różnych narzędzi (zarówno na baterie jak
i ręcznych), gwoździ, wkrętów oraz, co bardzo ważne, wsparcia na miejscu. Ważną kwestią są też pieniądze, które przeznaczymy na druk broszur informacyjnych oraz zamówienie kontenerów – niezbędnych do oczyszczenia lasu, który chcemy okupować. Samo wynajęcie kontenerów oznacza wydatek ok. 1000-1500 zł. Wiemy, że to dużo, ale stan tego terenu jest przerażający i uważamy, że jego oczyszczenie jest podstawowym zadaniem, więc każde wsparcie jest mile widziane (nieśmiało sugerujemy benefity). Jeżeli macie możliwość przyjechania vanami lub większymi samochodami i możecie zabrać ze sobą materiały budowlane, byłoby super! My już zaczęliśmy je zbierać, ale każda ilość jest przydatna.

Kontakt: 
E-mail: radicalallotmentgardens@riseup.net 
Posted in Aktualności | Comments Off on Warszawski Action Camp: 11-25 września!

Światowy rynek głodu

„To nie tylko przemoc pozwoliła się temu porządkowi utrzymać, lecz także fakt , że człowiek nauczył się go akceptować”

„Gdy ktoś głoduje to nie z braku pokarmu lecz sprawiedliwości”

W ostatnich latach rynek żywnością i gruntami stał się obiektem wielkiego zainteresowania rządów, korporacji i grup kapitałowych. W latach 2000 – 2011 obroty z nim związane tylko na szwajcarskiej giełdzie wzrosły z 1,5 mld do 17 mld dolarów. W międzyczasie doszło do kryzysu finansowego, a także dwóch kryzysów żywnościowych w 2008 i 2011 roku, wpędzając w głód kolejne dziesiątki milionów ludzi. Obecnie liczba głodujących na świecie przekracza miliard i wciąż rośnie. Co 5 sekund z głodu lub w następstwie spowodowanych nim chorób umiera dziecko poniżej 10 roku życia. Wzrost cen żywności był główną przyczyną tzw. „Arabskiej Wiosny”1.

W tym samym czasie postępuje industrializacja rolnictwa, przeorientowanie produkcji rolnej na eksport i wykorzystanie do produkcji biopaliw. Powstają olbrzymie monokulturowe uprawy, postępuje grabież ziemi na ogromną skalę przez rządy i prywatny kapitał. Miliony ludzi są zmuszane do migracji i wegetacji w slumsach lub obozach dla uchodźców. „Nowoczesne” rolnictwo niszczy całe ekosystemy, generuje niewyobrażalną biedę wielu i ogromne zyski nielicznych. Wszystko to stara się ukryć propaganda modernizacji, rozwoju i walki z głodem.

Prawo do żywności oznacza prawo do regularnego, stałego i wolnego dostępu bezpośredniego lub poprzez zakup przy użyciu środków walutowych do pożywienia wystarczającego i odpowiedniego pod względem jakościowym i ilościowym, odpowiadającego kulturze i tradycjom ludu, z którego wywodzi się konsument i które zapewnia wolną od lęku, satysfakcjonującą i godną egzystencję psychiczną i fizyczną zarówno na poziomie indywidualnym jak i kolektywnym.

1Choć media głównego nurtu relacjonując wydarzenia w czasie „Arabskiej wiosny” odmieniały na wszystkie sposoby słowo wolność to nie zająknęły się nawet o chlebie. Chleba nie ma wolności też nie i nikt już o tym nie wspomina.

Przestępczość globalnie zorganizowana

W brazylijskim stanie Nordeste znajduje się miasto Ceara. Pod miastem, gdzie zaczyna się pustkowie, stoją rzędy małych białych krzyży. To cmentarz dzieci bez imion. Umarły kilka dni po porodzie z powodu niedożywienia jeszcze w życiu płodowym lub dlatego, że ich niedożywione matki nie mają pokarmu by karmić piersią. Przychodzą na świat tylko po to, by umrzeć. W Brazylii istnieje obowiązek rejestracji każdego nienarodzonego dziecka. Za rejestrację trzeba wnieść opłatę. Ubogich rodzin, którym odebrano ziemie na nią nie stać. Niezarejestrowane dzieci „nie istnieją”. Bez rejestracji urząd nie może wydać pozwolenia na pochówek. Pracownicy rolni – jeżeli mają szczęście i zostaną wybrani do pracy na jednej z wielkich plantacji rozsianych dookoła miasta – zarabiają niecałe 1 euro dziennie. Czekają w miejscach, w które przyjeżdżają nadzorcy, jak na targu niewolników, modląc się by zostali wybrani. Jeżeli mają pecha wstydzą się wrócić do domu. Czekają do wieczora.

Takie historie jak ta powtarzają się codziennie na całym świecie, głównie jednak w tzw. krajach rozwijających się, kiedyś nazywanych krajami Trzeciego Świata. W zasadzie jednak należałoby nazwać je krajami pola bitwy, na którym walczą o zysk rekiny światowej finansjery wspierane przez najbogatsze i najpotężniejsze państwa. W ich cieniu za to walczą o przetrwanie ludzie na wyjaławianej, niszczonej i pustoszonej wojnami ziemi. Ludzie ci cierpią głód i choroby takie jak Noma. Noma jest rodzajem gangreny atakującej twarz. W samej Afryce z jej powodu każdego roku umiera 120 tys. osób. Choroba jest śmiertelna w 80% przypadków. U tych, którzy przeżyją zostawia nieodwracalne deformacje twarzy, jak chociażby brak nosa. Jak zwykle w takich przypadkach ofiarami nomy padają głównie dzieci. Oficjalnie jednak choroba nie istnieje. WHO1 nie wspomina o niej ani słowem i odmawia wpisania choroby na listę kontrolną2 ponieważ „i tak jest już na niej za dużo chorób”. Noma nie interesuje także firm farmaceutycznych mających duże wpływy w WHO, gdyż nie dość, że leki zwalczające chorobę są zbyt tanie (sic!), to jeszcze ofiary choroby niewypłacalne. Ta rynkowa logika przejawiana przez firmy farmaceutyczne nie jest wyjątkiem, a regułą potwierdzaną także przez trusty zajmujące się ziemią i żywnością, a więc „zasobami”, których niedobór bezpośrednio odpowiada za choroby powodowane głodem, w tym Nomę.

Ideologia otwartego globalnego rynku jest głównym winowajcą głodu na świecie. Np. monokulturowe plantacje trzciny cukrowej niszczą ludzi i przyrodę Ameryki Południowej. Trzcina cukrowa jest niejadalna i jedynie jeden uzyskiwany z niej produkt trafia na stoły – cukier. Głównie wykorzystuje się ją do produkcji biopaliw.

Co jakiś czas MFW proponuje zadłużonym krajom czasowe moratorium albo refinansowanie ich długu. W zamian za to zadłużone państwo musi się podporządkować warunkom zwanym programem dostosowania strukturalnego. Wszystkie tego typu plany zakładają ograniczenie wydatków na służbę zdrowia czy szkolnictwo, zniesienie subwencji na podstawowe produkty spożywcze oraz odstąpienie od pomocy socjalnej dla najuboższych.

Struktura globalnej mafii żywnościowej: Światowy rynek ziemią i żywnością to sieć zależności i interesów różnych graczy, bazująca na nierównościach (ekonomicznych, politycznych i gospodarczych) pomiędzy krajami rozwiniętymi, a rozwijającymi się. Uczestników rynku można podzielić na tych reprezentujących stronę siły, dysponujących środkami do wymuszenia warunków pozwalających osiągać zyski i stronę wyzyskiwaną, pozbawianą wpływu i możliwości obrony własnych praw, zdaną na łaskę silniejszych. Dosadniej i cynicznie ujął to dyrektor generalny WTO Pascal Lamy: „Każde porozumienie jest odbiciem układu sił w momencie podpisania”. Do pierwszej kategorii należy zaliczyć rządy państw rozwiniętych, MFW, WTO, Bank Światowy, korporacje i prywatne organizacje finansowe takie jak banki czy fundusze inwestycyjne (hedgingowe, emerytalne). MFW i WTO nie są bezpośrednimi graczami na rynkach, jednak służą jako narzędzia posiadające możliwość kształtowania handlowych umów międzynarodowych. Bank Światowy, jako główna organizacja udzielająca pożyczek rządom, pełni także funkcję aparatu dyscyplinującego. Udzielając lub odmawiając kredytów, domagając się lub odraczając spłaty rat wymusza respektowanie niesprawiedliwych i szkodliwych społecznie umów, których przyjęcie wymusiły wcześniej MFW i WTO. Rządy państw najbardziej rozwiniętych występują w wielorakiej roli. Z jednej strony swoim autorytetem uwiarygadniają i wspierają działalność trzech wymienionych wcześniej instytucji, poza tym wspierają rodzime trusty handlowe działające poza granicami krajów. Dodatkowo same uczestniczą w rynku kupując i sprzedając. Prócz tego wszystkiego aktywnie kształtują rynek, wprowadzając cła zaporowe i dofinansowując rodzime rolnictwo. W końcu inwestorzy i instytucje prywatne. Ich głównym źródłem zysku jest spekulacja. Traderzy to ludzie zatrudniani do wykonywania transakcji krótkoterminowych typu kup i sprzedaj. Mają możliwość kilkukrotnego podniesienia ceny danego surowca. Inwestorzy finansowi nigdy nie otrzymują kupionego towaru. Są sztucznymi pośrednikami zarabiającymi na różnicy pomiędzy ceną kupna, a sprzedaży. Im jest większa, tym lepiej dla nich. Korporacje zajmujące się produkcją żywności są ogólnie nazywane oligopolem, aby oddać ich wielkość. Zaledwie ok. 200 firm kontroluje prawie 60% światowej produkcji żywności. Ich udział i wpływy zwiększają się między innymi dzięki tzw. pionowej kontroli rynków. Oznacza to posiadanie bezpośredniej lub poprzez „spółki córki” kontroli nad całym procesem produkcji, magazynowania, transportu i sprzedaży.

Druga grupa uczestników rynku to rządy krajów południa. Skorumpowane i zależne od kredytów udzielanych przez BŚ, zdane na łaskę korporacji, które eksploatują ich kraje niszcząc środowisko, zabijając ludzi i zwierzęta, grabiąc ziemię. Zmuszeni by „gościć” u siebie tego pasożyta umowami z WTO i MFW, na które powołują się rządy zachodu domagając się uprzywilejowanego prawa dla swoich firm. Dobrym, choć makabrycznym przykładem działania tego układu jest Niger. W krajach nawracających klęsk głodu, gdzie częste susze skazują ludzi na niedożywienie i niedobór, MFW nakazało likwidację państwowych rezerw żywności, które sięgały 40 tys. ton zboża zmagazynowanych na wypadek klęski jak susza, plaga szarańczy albo powodzi. Jednak działający w Waszyngtonie oddział MFW odpowiedzialny za Afrykę uznał, że państwowe rezerwy żywności zakłócają funkcjonowanie wolnego rynku i nakazał zlikwidowanie rezerw. Żadnemu z akolitów wolnego rynku nie przeszkadza jednak fakt posiadania przez koncern Cargill ogromnych silosów, w których składowana jest żywność. Niger jest neokolonią francuską i jednocześnie drugim najbiedniejszym krajem świata. Jest też drugim po Kanadzie producentem uranu. Monopol na wydobycie w kopalniach, w rejonie Arlit, ma francuski koncern Areva. W 2007 roku prezydent kraju przyznał koncesję na wydobycie złóż uranu w rejonie Azelik spółce Somina. 33% kapitału spółki należy do państwa nigeryjskiego, a 67% do chińskiej spółki Sino-Uranium. Areva od lat przygotowywała się też do eksploatacji tego pierwiastka w innej części Nigru – Imourarene. Na początku 2010 roku rozeszła się wieść, że prezydent chce oddać złoża, którymi interesowali się Francuzi, chińskiej spółce. Reakcja była natychmiastowa. Rankiem 18 lutego 2010 roku doszło w Nigrze do zamachu stanu. Nowy prezydent przerwał wszystkie rozmowy z chińczykami i potwierdził „lojalność i wdzięczność” Nigru wobec Arevy. MFW wystosował także inne żądania względem tego państwa. Nakazał m.in. prywatyzację Państwowego Urzędu Weterynaryjnego. Od tej pory hodowcy zmuszeni są do płacenia wygórowanych, dyktowanych przez ponadnarodowe koncerny cen za szczepienia, witaminy i środki przeciwko pasożytom, których potrzebują by leczyć swoje zwierzęta. Dziesiątki tysięcy rodzin straciło swoje stada. Dziś prowadzą nędzną egzystencję w slumsach wielkich miast wybrzeża: Cotonou, Dakaru, Lome i Abidżanu. Historia Nigru (a to tylko jej niewielka część) nie jest wyjątkiem. To wręcz wzorcowy przykład kooperacji rządów, firm i instytucji ponadnarodowych na czymś, co nazywa się wolnym rynkiem.

1WHO – Światowa Organizacja Zdrowia
2Lista Kontrolna – Lista chorób na które delegaci WHO w różnych krajach powinni zwracać szczególną uwagę, monitorując sytuację sanitarną

Cargill – czyli jak działa syndykat zbrodni
Dzięki posiadanym instalacją portowym oraz silosom rozsianym po całym świecie Cargill może składować i przechowywać ogromne ilości kukurydzy, pszenicy, soi i ryżu – czyli czterech podstawowych produktów spożywanych przez ludzi – oczekując na spokojnie na wzrost cen. Ponadto, dzięki flocie statków i samolotów transportowych ma możliwość przewiezienia zapasów produktów w dowolne miejsce na świecie.

Cargill jest też potentatem w handlu bawełną. Biuro firmy w Taszkiencie rocznie zakupuje z Uzbekistanu bawełnę za średnio 50 – 60 mln. dol. Rocznie. W tym kraju w 2007 roku 250 tys. dzieci było zmuszanych do pracy na polach.

Cargill utrzymuje organizację zwaną „Financial Services and Commodity – Trading Subsidiary”. Działa ona na większości światowych giełd surowców rolnych. Dzięki niej firma, podobnie jak inne oligopole, ma mozliwość odgrywania kluczowej roli w skokowym wzroście cen produktów spożywczych. W czasie przeprawy przez morze zanim dotrze na miejsce ładunek zmienia właściciela 20 – 30 razy. Cargill może go odsprzedać Tradaxowi, który sprzeda go niemieckiemu pośrednikowi, który odsprzeda go włoskiemu spekulantowi, ten przekaże go kolejnemu włoskiemu przedsiębiorcy który odsprzeda go następnie Continentalowi etc.

Albo inny przykład. Cargill produkuje nawozy fosfatowe w Tampa na Florydzie. Przy ich użyciu użyźnia swoje pola soi w Stanach i w Argentynie. W należących do firmy fabrykach ziarna soi są przerabiane na mączkę. Własnymi statkami transportuje mączkę do Tajlandii gdzie jest wykorzystywany do tuczenia drobiu na fermach będących również jego własnością. Następnie kurczaki są zabijane, „czyszczone” pakowane i w całkowicie zautomatyzowanych fabrykach – też należących do spółki. Flota firmy przewozi je do Japonii, obu Ameryk i Europy. Na miejscu samochody (nie trudno zgadnąć czyje) rozwożą je do sieci supermarketów z których wiele należy do rodziny MacMillan i/lub Cargill.

Podwójne standardy.

MFW i WTO sprzeciwiają się wszelkim ingerencjom państwowym w gospodarkę. Narzędziem stosowanym do wymuszania takiej postawy są tzw. wymogi dostosowania strukturalnego. Sektory publiczne, w tym szkolnictwo i służba zdrowia, są prywatyzowane. Publiczne programy pomocy dla najbiedniejszych zamykane. Granice dla międzynarodowego kapitału otwierane. Od 1990r do 2000r wszędzie tam, gdzie programy dostosowania strukturalnego zostały wprowadzone, przybyły kolejne miliony głodujących. Zakazuje się trzymania rezerw żywności czy subsydiowania rolnictwa. MFW jest odpowiedzialny za zarządzanie zadłużeniem zagranicznym 122 najbiedniejszych krajów świata. Żadnemu z krajów Unii Europejskiej, ani USA nie przeszkadzają jednak ogromne sumy wydawane na subsydiowanie rolnictwa. Żywność w tych krajach jest o 2/3 tańsza niż te same produkty wyprodukowane w Afryce. Budżet na subsydia dla rolników w państwach zrzeszonych w OECD w 2010r wyniósł 439 mld. dol. Budżet FAO na walkę z głodem jest dokładnie 1000 razy mniejszy i wynosi 439 mln. dol. Nie stawia się za to żadnych granic ponadnarodowym trustom w manipulowaniu ceną żywności. Firmy żywnościowe w USA dostały rządowe dofinansowanie w wysokości 6 mld. dol., w ramach programu wsparcia produkcji biodiesla. W 2011r USA spaliły 38% krajowych plonów kukurydzy, jako biodiesel. Od 2008 roku1 do 2011 cena kukurydzy wzrosła o 46%. I ani BŚ, ani WTO ani MFW nie zgłaszały zastrzeżeń.

1W 2008 roku na produkcję paliwa w USA przeznaczone zostało 30,7% kukurydzy czyli 138 milionów ton co równa się 15% ogólnoświatowej konsumpcji

Haiti

Haiti jest obecnie najbiedniejszym państwem Ameryki Południowej i trzecim najbiedniejszym krajem świata. Dla mieszkańców wyspy podstawowym pożywieniem jest ryż.

Na początku lat 80 XX w. kraj był samowystarczalny w dziedzinie produkcji tego zboża. Miejscowych rolników uprawiających tarasowe i równinne pola chroniło – niczym niewidzialny mur – przed zagranicznym dumpingiem 30% cło na importowany ryż. Jednakże w latach 80 Haiti było zmuszone dwukrotnie poddać się programom dostosowania strukturalnego.

Zgodnie z dyktatem MFW cło ochronne na importowany ryż zostało zmniejszone do 3%. Wysoko subwencjonowany ryż z Ameryki Północnej zalał wówczas haitańskie miasteczka i wsie, niszcąc całkowicie miejscową produkcję i – w konsekwencji – życie setek tysięcy rolników uprawiających ryż. Import ryżu wzrósł radykalnie zaś produkcja zmniejszyła się o połowę.

Obecnie rząd Haiti wydaje ok. 80% swoich przychodów na import żywności. Ludność wiejska napływa zaś do miast zasilając tamtejsze slumsy. Haiti stało się państwem żebrakiem zmuszonym podporządkować się zasadom z zewnątrz. Jest areną ciągłych zamachów stanu i protestów. Powszechny jest także głód.

Adekwatne scenariusze miały także miejsce w Zambii, Ghanie, Kolumbii, Sudanie, Kenii czy Gruzji. A lista jest dłuższa.

Co dalej?

Pokolenie dzisiejszych 20 -30 latków ma dzisiaj problem z oceną przydatności jedzenia „na oko”. Przestajemy też rozróżniać warzywa. Często spotykam ludzi nie rozróżniających sałaty od kapusty. Nie tylko nie znamy procesu produkcji, ale też coraz rzadziej przygotowujemy posiłki w domach. Producenci żywności też nam tego nie ułatwiają, wprowadzając coraz więcej „gotowych” posiłków na rynek, albo jak wspomniany już Cargill wstrzykują dwutlenek węgla do paczek mięsa, tak by zachowywało świeży wygląd nawet po terminie. Ale to nie tylko problem tego, co i jak jemy. Obecny zglobalizowany neoliberalny model produkcji żywności to główny powód wojen, migracji, głodu i chorób na świecie. To także zaprzeczenie zasady równości każdego człowieka. Przejaw brutalnej władzy nad nami. Czy sam fakt, że żyje nam się lepiej niż w krajach, tak dotkliwie dotkniętych przez ten niesprawiedliwy system, naprawdę może nas zadowolić. Czy wystarcza nam świadomość, że możemy liczyć na resztki z pańskiego stołu? Czy pomnożenie naszej nędzy zatka nam gardła? Czy może raczej zaciśniemy pięści.

Jak to wpływa na nas? Kiedyś ambasadorka Szwajcarii zareagowała sarkastycznym zdaniem na pretensje o brak przedstawiciela jej kraju podczas światowego forum na temat głodu, odbywającego się w Rzymie. „Czemu się pan dziwi? Przecież w Szwajcarii nie ma głodu.” Europa (nawet jeżeli myślimy bardziej lokalnie w kontekście Polski) jest dobrze odżywiona. Jak powiedział mój przyjaciel: „Nie oszukujmy się. Dopóki nie jesteśmy kalekami, a jesteśmy białymi mężczyznami z legalnymi papierami i żyjemy w Europie, z głodu nie zginiemy”. Jednak nie jest tak, że ten problem nas nie dotyczy. Szczególnie w Polsce, która również jest zaliczana do krajów rozwijających się, problem ziemi i żywności nie jest rozwiązany. Znajdujemy się w dość szczególnym położeniu, gdzie z jednej strony jako konsument i członek EU jesteśmy bezpośrednio odpowiedzialni za ofiary głodu na świecie, korzystając ze wszystkich przywilejów jakie daje Unia (dopłaty do rolnictwa, cła zaporowe, możliwość uczestniczenia w globalnym rynku w roli silniejszego). Z drugiej, ulegając naciskom międzynarodowym na zwiększanie areałów gospodarstw rolnych, kosztem rolnictwa lokalnego, mało obszarowego, industrializację produkcji żywności oraz otwarcie rynków, narażamy się na odczucie skutków podobnych do tych nękających kraje południa.

Zresztą, uzależnienie od globalnego rynku już odczuliśmy choćby poprzez dotkliwe embargo na eksport produktów rolnych do Rosji. Na razie rolnicy stracili pieniądze. Wyobraźmy sobie jednak, jeżeli z powodu spekulacji rynkowych ceny produktów wzrosną kilkukrotnie? To dotyczy bezpośrednio nas wszystkich. Poza zagrożeniami dla nas nie możemy zapomnieć, że odnajdując się w tym zbrodniczym systemie, jakim jest rynek żywnościowy, bierzemy bezpośrednią odpowiedzialność za cierpienie, głód i choroby ponad miliarda ludzi. Bierzemy w tym udział, chcąc nie chcąc, po prostu żyjąc w tym miejscu, gdzie mieliśmy szczęście albo pecha się urodzić, czyli w dość sytym jednak (jak na światowe standardy) kraju. Nasze względne bezpieczeństwo wypływa z cierpienia innych. Nic nie robiąc, czynimy zło. Żyjąc w Europie, na kontynencie w którym znajdują się źródła wyzysku, po prostu czysta przyzwoitość nakazuje przeciwstawić się. Tym bardziej, że mamy bezpośredni dostęp do instytucji, firm i ludzi, którzy są sprawcami ludobójstwa, dziejącego się zaraz pod drzwiami Europy. Inaczej: 1… 2… 3… 4… 5… cyk – nie ma dziecka, 1… 2… 3… 4… 5… cyk – nie ma dziecka itd., itd. To się dzieje teraz i będzie się dziać, i nie będzie istnieć wystarczająco obraźliwe słowo na to kim jesteśmy jeżeli nic z tym nie zrobimyPeasants Launch Manifesto for Agrarian Reform after Historic Meeting.

Posted in Aktualności, Globalnie / Lokalnie | 98 Comments